piątek, 1 kwietnia 2016

Wspomnienie osiemnaste

Drogi Michaelu!
Ta wiadomość była dla mnie szokiem.
Owładnął mną strach i smutek, ale zaraz po tym przyszła odwaga i radość.
Wspólnie stawimy czoła wszystkiemu.
Wspólnie poradzimy sobie ze wszystkim. 

Na zawsze Twoja Ann



          Michael siedział na kanapie wpatrując się w telewizor. Był zły. Od ponad tygodnia nie miał kontaktu z Ann, a od ponad trzech jej nie widział. Przez jego myśli przemknęły nawet myśli, że może dopóki Ann nie będzie w pełni zdrowa, dopóki nie potwierdzą tego w stu procentach badania, odpuścić sobie treningi i zawody? Przecież teraz to ona była najważniejsza.
          Od tych myśli odpędzał go jednak przyjaciel. Stefan zapewniał go, że Ann nie będzie szczęśliwa, jeśli Michael odpuści treningi i zawody. Twierdził, że będzie się obwiniała, iż Michi nie może spełniać swoich celów, że będzie poczuwała się do odpowiedzialności za to, iż go ogranicza. Blondyn nie chciał, by dziewczyna miała jakiekolwiek poczucie winy, związane z jego osobą.
          Miał dosyć tej ciszy. Braku dźwięku przechodzących wiadomości. Kilka razy był w domu państwa Warmer, ale zawsze wracała do domu bez niczego. Bez jakiejkolwiek wiedzy. To sprawiało, że czuł się jak głupiec.
          Chwycił za telefon i ponownie wystukał wiadomość do dziewczyny:


Od Michael:
Ann, co się z Tobą dzieje? Dlaczego nie piszesz? Dlaczego nie przychodzisz? Dlaczego nikt nie otwiera mi drzwi Twojego domu? Za chwilę oszaleję. Bardzo się o Ciebie boję… Błagam, daj jakiś znak życia. Cokolwiek.
Czy zrobiłem coś źle?
 

          Rzucił telefon na fotel obok, wydając przy tym zirytowane westchnienie. Był zirytowany. Nienawidził niewiedzy. Gardził nią. Podniósł się z siedziska i skierował do okna. Nic. Cisza. Spokój. Żadnego śladu Ann.
         
Zaczęła ogarniać go panika. Co się z nią dzieje? Gdzie ona jest? A może trafiła do szpitala? Może jakieś powikłania po przeszczepie? W głowie kłębiły mu się najgorsze myśli.
          Włączył laptop, wziął telefon do ręki i zaczął wydzwaniać do wszystkich szpitali. Bał się, że w którymś z nich może znajdować się jego ukochana. W każdym szpitalu kobiety po drugiej stronie słuchawki mówiły, że nie mogą udzielić mu informacji, ale słysząc jego narastająca panikę i zapewnienia, że jest osobą bliską, ulegały i odpowiadały, że nikogo takiego nie ma w ich placówce.
          Po ponad godzinnym telefonowaniu wszędzie położył się bez radnie na łóżku. Nawet nie wiedział, kiedy odpłynął do krainy Morfeusza. 

*

          Otaczał go gęsty las. Było ciemno. Na niebie szalała burza. Wiatr wyginał konary drzew. Szedł, rozglądając się dookoła. Wołał ją. Jej imię, które odbijało się echem. Potykał się o wystające z ziemi korzenie potężnych drzew.
         
Był zrozpaczony. Miał na sobie podarte spodnie i poszarpany T-shirt. Włosy były potargane, a twarz brudne. Płakał. Łkał i nawoływał Ann.
          Chwilę wcześniej uciekł stadu, wściekłych wygłodniałych wilków.
          Doszedł jeziora. Księżyc odbijał się od tafli wody, a przeszywające pioruny niebo, rozjaśniały otaczającą go przestrzeń. Rozejrzał się dookoła. Zauważył ułożoną stertę liści. Górka, która z nich powstała, wyglądała nienaturalnie. Podbiegł tam.  Zaczął odrzucać liście na boki. Zobaczył ją. Ann. Była zimna, blada i wyglądała na bardzo spokojną. Zaczął ją wołać. Potrząsnął jej ciałem, ale ani drgnęła. Zaczął całować jej zimną, blada twarz.
– Popatrz, Isabel – usłyszał za sobą.
          Odwrócił się i ujrzał rodziców Ann.
– Ten gad uciekł nawet naszym pieskom – wycedził pan Warner. W jego głosie słychać było nienawiść i rozgoryczenie.  
– Zabiłeś naszą córkę! – wrzasnęła rozpłakana Isabel.
          Niesforne kosmyki wysunęły się z ciasnego koka. Ciemne włosy zdobiły pasma siwizny. Miała zapłakaną twarz i rozmazany makijaż. W niczym nie przypominała wcześniej poznanej pani Warmer.
– Nie! Ja… nie! – krzyczał.
– Powinieneś zdechnąć! Zgiń! – wrzeszczała.
– Isabel, spokojnie – przygarnął ją do siebie mąż. – Niech nasze pupilki się nim zajmą – gwizdnął, a z lasu wybiegła wataha wilków.
          Kąsały go. Krew tryskała wszędzie. Jego ciało przeszywał niewyobrażalny ból. Zęby stworzeń zagłębiały się coraz głębiej, raniły jego ciało i odgryzały płat po płacie. Obraz mu się rozmył lecz nadal słyszał skandowanie rodziców Ann.
– Zgiń! Zgiń! Zgiń!

*

          Gwałtownie otworzył oczu. Był zlany potem. Głowa mu pulsowała. Usiadł, machinalnie spoglądając w telefon. Nic. Żadnej wiadomości i żadnego połączenia. Wstał, powlókł się do szafy, wyjął z niej koszulkę i dresy. Pospiesznie je włożył. Na nogi wzuł sportowe buty i wybiegł z domu.
         
Biegł co sił w nogach. Z każdym kolejnym krokiem czuł coraz większe zmęczenie. Po dłuższym czasie czuł ból. Ból oplatający jego łydki, uda i brzuch. Czuł, że kręci mu się w głowie. Czuł, że robi mu się niedobrze. Jednakże musiał biec. Chciał choć na chwilę zapomnieć o złym śnie. Chciał przez chwilę nie przejmować się tym, co dzieje się z Ann.
          Jednak nawet wykańczający bieg nie sprawił, że zapomniał. 

*

          Wyszedł spod prysznica. Miał mokre włosy i ręcznik owinięty dookoła bioder. Stanął przed szafą, z której wyjął czarny T-shirt z logiem nike i spodnie dresowe tej samej marki. Kiedy zamykał szafę, usłyszał dźwięk nachodzącej wiadomości. Rzucił ubrania, na stojący niedaleko fotel i niemalże podbiegł do stolika nocnego, na którym znajdował się telefon.
         
Kiedy spojrzał na ekran urządzenia, serce podskoczyło mu do gardła. Zaczęło wybijać intensywny rytm. 

Od Ann:
Możemy się spotkać? U mnie? 

          Widząc treść SMS-a odetchnął z ulgą. Przetarł twarz i wziął głęboki oddech. Pospiesznie wystukał odpowiedź. 

Od Michael:
Będę za 15 minut. 
 

*

          Wchodził po schodkach prowadzących na ganek posiadłości państwa Warmer. Drzwi się otworzyły, a przed nim stanęła Ann. Miała włosy upięte w warkocz, luźną koszulkę, odsłaniającą ramiona i czarne legginsy. Była blada.
         
Uśmiechnął się na jej widok, jednakże ona tego nie odwzajemniła. Próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko grymas. Zaprosiła go gestem ręki do środka. Wszedł do środka. Wyczuł napiętą atmosferę.
          Rodzice Ann siedzieli w ciszy na kanapie w salonie. Kiedy Michael rzucił w ich kierunku niepewne „dzień dobry”, spojrzeli na niego i skinęli głowami. Była to dość dziwna sytuacja.
          Poczuł dłoń Ann na swojej ręce. Spojrzał na nią, a ona z powagą malującą się na twarzy poprowadziła go schodami na górę. Otworzyła drugie drzwi po lewej stronie i zaprosiła go do środka.
          Jego oczom ukazał się pokój w odcieniach fioletu umeblowany na biało.
         
Ann kiwnęła głową, by usiadł na fotelu stojącym pod oknem. Sama oparła się o biurko i głośno westchnęła. Widać było, że jest smutna, że bije się z myślami.
          Nie lubił tego widoku, dlatego pospiesznie wyjął z kieszeni telefon. 
 

Od Michael:
Co się stało? 
 

          Odczytała wiadomość i pokiwała ze zrezygnowaniem głową. Zagryzła dolną wargę, a z jej oczu pociekły ogromne łzy. Podniósł się z fotela i podszedł do niej. Położył dłonie na jej ramionach. Nie spojrzała na niego. Chwycił jej podbródek i uniósł ku górze. Zatopił się w jej tęczówkach. Malował się w nich strach z domieszką niepewności. Zagarnął ją do siebie, ale nie odwzajemniła uścisku. Zaczęła szlochać. Jej ciałem wstrząsały spazmy. Odsunłą się od niej i wystukał w telefonie:

Od Michael:
Martwię się. Powiesz, co się stało? 
 

          Kiedy czytała tę wiadomość, Michi odchodził od zmysłów. Serce bezustannie kołatało mu w piersi. Gdy Ann zaczęła stukać w wirtualną klawiaturę wstrzymał oddech. Nim wcisnęła przycisk „wyślij” popatrzyła na niego. Oczy miała wielkości piłeczek do ping-ponga. W końcu przyłożyła palec do ekranu i spuściła wzrok. 

Od Ann:
Jestem w ciąży.
 

          Telefon wypadł mu z ręki. Jak to? Jego oczy wielkością przypominały pięciozłotówki. Oddech mu przyspieszył. Widział panikę w oczach Ann, ale sam był przerażony niemal tak samo.
          Dziewczyna zmarszczyła brwi, przymknęła powieki i zacisnęła usta w cienką linię. Znów zaczął wstrząsać nią szloch. Kiedy to zobaczył mocno ją do siebie zagarnął. Ściskał ją tak mocno, jakby za chwilę miała gdzieś uciec. Jednocześnie tym uściskiem chciał dodać jej siły i pokazać, że są w tym razem. Odsunęła się od niego i podeszła do okna.
          Podszedł do niej. Położył dłoń na jej ramieniu. Nie odwróciła się. Był na siebie wściekły, że nie potrafi się z nią porozumieć. Wyjął z kieszeni telefon i wolną ręką napisał wiadomość.

Od Michael:
Wiem, że jesteś w szoku. Ja też. Nie spodziewałem się takiej wiadomości, ale musisz wiedzieć, że jesteśmy  w tym razem. RAZEM. 
 

          Bardzo długo wpatrywała się w ekran smartfona. Kiedy podniosła wzrok i spojrzała przez okno na ogród okalający dom, przykryła jego dłoń, spoczywającą na jej ramieniu swoją.
          Ujął ją za biodra i odwrócił ku sobie. Popatrzył jej w oczy. Było w nich mniej strachu, niż jeszcze chwilę temu.
          Wspięła się na palce. Położyła szczupłe dłonie na jego policzkach. Dzieliły ich centymetry. Intensywnie patrzyli sobie w oczy. W końcu jej usta poruszyły się. Bezgłośne słowa, które padły z jej ust, sprawiły, że serce zabiło mu mocniej, zrobiło mu się gorąco, a gardło mu się ścisnęło. Powiedziała: KOCHAM CIĘ.
          Chwycił ją za biodra i przysuną jeszcze bliżej. Nakrył jej wargi swoimi i drapieżnie się w nie wpił. Całowali się zachłannie, całowali się z uczuciem. Wiedzieli, że zostali wystawieni na próbę.
          Kiedy się od siebie odsunęli, Michael opadł na stojący obok fotel i pociągnął ją za sobą. Siadła mu na kolanach i splotła dłonie na jego karku. W jego ramionach, będąc blisko niego, czuła się bezpieczna. Jej telefon zawibrował. 

Od Michael:
To dlatego się do mnie nie odzywałaś? 

          Westchnęła. Położyła dłoń na jego policzku i pogładziła go kciukiem. Pokręciła głową, a następnie wystukała odpowiedź. 

Od Ann:
Przepraszam. Wiem, że odchodziłeś od zmysłów, ale nie mogłam inaczej. Musiałam sobie wszystko poukładać. Powiedziałam najpierw mamie o moich podejrzeniach. Nie chciała w to wierzyć. Ona wie, co to oznacza… Zabrała mnie do lekarza. Potwierdził moje podejrzenia. Mama była zła, ale widziała, że… że to przeżywam. Pomogła mi poinformować tatę. Michi, wiem o tym od tygodnia. Uwierz mi, że musiałam to przemyśleć, dlatego nie odpowiadałam na Twoje telefony i wiadomości. Poprosiłam ich, żeby z Tobą nie rozmawiali, bo wtedy musiałabym stawić czoła Tobie i powiedzieć o wszystkim, a ja po prostu nie byłam gotowa. Do dziś…
    

          Czytał tę wiadomość i starał się przyswoić do siebie każde słowo. Czuł mieszankę uczuć, jaka skrywała się pod literami. Wiedział, że z SMS-a emanuje szczerość. Był smutny, że przechodziła przez to sama. Że tak bardzo się martwiła, a on nic o tym nie wiedział. Wystukał:     

Od Michael:
Mogłaś mi powiedzieć. Nie zostawiłbym Cię… Nigdy Cię nie zostawię. Kocham Cię, Ann. Najbardziej na świecie. Kocham Cię jak wariat. Długo o Ciebie walczyłem i nic nas nie rozdzieli, rozumiesz?
 
 

          Oczy jej się zaszkliły. Dolna warga zaczęła jej się trząść. Uniósł jej brodę i spojrzał w oczy. Wyszeptał: KOCHAM CIĘ, a następnie wpił się w jej malinowe usta. Wodził dłońmi po jej plecach, a ona wplotła palce w jego blond czuprynę. Po chwili oderwała się od niego i wysłała kolejną wiadomość:

Od Ann:
Musimy do nich zejść. Chcą z Tobą porozmawiać. Dali nam chwilę, bym Cię poinformowała.
 

          Przełknął ślinę. Popatrzył na nią z przerażeniem.   

Od Michael:
To nie będzie łatwe, prawda? 
 

          Popatrzyła na niego ze współczuciem i wzruszyła ramionami. 

Od Michael:
W takim razie chodźmy. 
 

          Powolnie, trzymając się za dłonie zeszli po schodach. Kolana mu się trzęsły, a nogi miał jak z waty. Gdyby nie Ann spanikowałby i uciekł. Ta jednak mocno trzymając go za rękę pociągnęła za sobą w stronę salonu.
         
Wymigała coś do matki, a ta odpowiadając jej tym samym, powiedziała:
– Siadajcie.
         
Siedli na kanapę obok. Ann nie puściła jego dłoni nawet na moment. Czuł, że tym gestem chce dodać mu, brakującej otuchy.
– Michaelu mieliśmy cię za rozsądnego i odpowiedzialnego chłopaka. Tymczasem ty nas zawiodłeś. Wykorzystałeś naszą córkę – zaczął poważnie pan Witold.
          Michael chciał już otworzyć usta, by się usprawiedliwić, ale wówczas Ann uniosła dłonie i zaczęła migać.
– Co… co ona mówi? – zapytał niepewnie.
– Mówi, że Witold nie ma cię obwiniać, bo sama doskonale wiedziała co robi – beznamiętnie objaśniła Isabel.
– Proszę państwa – odważył się w końcu. – Nie jestem z tych, którzy zostawiają ciężarną kobietę. Kocham państwa córkę, Kocham Ann – spojrzał na nią, uniósł jej dłoń do swych ust, by złożyć na jej wierzchu pocałunek. – Jest dla mnie całym światem. Trochę czasu zajęło nim mi zaufała. Nim pozwoliła wkroczyć do swojego życia. Nie zostawię jej. Jest dla mnie  zbyt ważna. Kocham ją i kocham to dziecko.
          Witold westchnął, a oczy jego żony zaszkliły się od łez.
– Proszę mnie nie skreślać. Błagam, niech dadzą mi państwo szansę. Ann już to zrobiła – spojrzał na nią, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, uniósł lekko kąciki ust.
– Michaelu, czy ty wiesz, co oznaczał będzie nawrót choroby? Wiesz przecież, że jest takie zagrożenie – skwitowała matka dziewczyny. 

„Będą dni pachnące wrzosem
Ale te
ż noce nieprzespane wcale
Poprzerywane wrzaskiem
Pozaszywane niedopasowaniem”

************************
Witajcie! :* 
Tak nam się porobiło. :)
Dobrze? Źle? :)
Czekam na Wasze opinie. ^^

Jednocześnie chcę Wam powiedzieć, że małymi krokami zbliżamy się do końca. :) 

Całuję! 

21 komentarzy:

  1. Hej, Kochana! ;**
    Widzę, że dłuższy rozdział niż zazwyczaj nam dziś zaserwowałaś. ^^ A To mnie baaaaaaaardzo cieszy, ponieważ można dłużej pocieszyć oko. ;D
    Ech... Już po liście Ann na początku tak coś czułam, że właśnie tutaj chodzi o ciążę. I co? Nie pomyliłam się, a prawdę mówiąc, chyba wolałabym tkwić w błędzie. Bo... to wszystko komplikuje, dosłownie. Kocham dzieci, nigdy nie uważam je za problem, ale w takiej sytuacji wpaść, bo tak sobie to trzeba powiedzieć, to nieodpowiedzialność. Skrajna nieodpowiedzialność, bo każdy zna stan zdrowia Ann. To nie ma żadnego znaczenia, że Michael się zdeklarował, że zaopiekuje się Ann i maleństwem, ale co z tego, jeśli Ann umrze? Albo gdy i ona, i maleństwo? Będzie sierotą od urodzenia albo ogółem, Michael już na zawsze zostanie sam... O to tutaj chodzi.
    I Ann... zachowała się egoistycznie, przynajmniej wg mnie. Michael odchodził od zmysłów, zamartwiał się, obdzwonił wszystkie szpitale i... no, ale to szok zapewne i dlatego, aczkolwiek ja tego nie umiem poprzeć...
    Co mi pozostało? A no, czekać jedynie na dalszą część, mam nadzieję, nieco bardziej optymistyczną...
    CO?! Jaki KONIEC?!
    NIE!!! ;c Słyszysz mnie tam? ;c NIE!!! ;c
    Buziam. ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Kochana.. cudo! Po prostu cudo! Dawno czegoś tak dobrego nie czytałam :)
    I cieszę się, że rozdział dłuższy.. można było dłżej się delektować.
    Ciąża? Kurczę.. trochę się sytuacja skomplikowała. Ale w sumie nie jest benadziejna :)
    Zawsze trzeba widzieć jakieś pozytywy :)
    Tak się zastanawiam czy opierałaś na czymś swoją historię, bo okropnie mi przypomina mój ulubiony film.. tylko błagam, niech koniec nie będzie taki jak tam.. :(
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulala... no to ładnie się pokomplikowało :/ Ale wierzę, że razem przezwyciężą przeciwności losu :) Dziecko to cud, a nie tragedia i trzeba się cieszyć! :)
    Bardzo dziękuję za zaproszenie, dzięki rozdziałowi mogłam oderwać się na chwilę od pracy :)
    Informuj mnie o następnym i jakie zbliżamy się do końca... przecież ja dopiero co zaczęłam to czytać!

    Pozdrawiam gorąco :*

    byc-blizej-ciebie-chce.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. No i mnie zatkało :o
    W sytuacji Ann ta ciąża to faktycznie trochę kiepska sprawa xd
    Ale zawsze pozostaje wiara, że wszystko potoczy się dobrze, a nie tak jak teraz myślę XDD świetny rozdział :*
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejku... Tego naprawdę sie nie spodziewałam. Zaskoczyłaś mnie Kochana ;)
    Z jednej strony to takie urocze, bo ciąża połączyć ich jeszcze bardziej. Ale z drugiej...coraz bardziej zaczynam bać się, że w tej historii happy endu nie będzie.

    Od strony samego tekstu jak zawsze świetnie;) dialogi, bohaterowie, opis snu...wszystko super :)
    Dużo weny!;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Piszę ten komentarz po raz drugi...ech technologia :/
    Ciąża?ciąża?zaskoczyłaś mnie :o
    Wywołało to mój strach,tak samo sen Michaela...zaczęłam się trząść
    Wiem że państwo Warmer mają prawo winić za to Michaela,mogą mieć za to do niego żal...jednak nie powinni go tak traktować,sama Ann wiedziała co robi :)
    Kochana rozdział to istne arcydzieło 💕
    Z niecierpliwością czekam na następny ❤
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem w totalnym szoku..
    Nie spodziewałam się :o
    Miało mnie nie być, ponieważ wyjeżdżam ale nie mogłam się powstrzymać :D
    Cudeńko <3
    Michi, wspaniały chłopak ❤
    Mam nadzieję, że jednak nic groźnego się nie stanie :)
    Czekam na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem!
    Jak to zbliżamy się do końca? Żartujesz chyba... :(
    Ale póki co, delektujmy się rozdziałem, bo jest genialny, jak zresztą wszystkie poprzednie. I w dodatku dłuższy, aż ciężko się z tego faktu nie radować :)
    No, powiem szczerze... zaskoczyłaś mnie. I to bardzo. Ciąża? W takim momencie? W takim stanie? Czyżby nie było pięknego happy endu? Nie wiem, dlaczego, ale wyczuwam, że to może się źle skończyć... Z jednej strony, powinnam się raczej cieszyć, w końcu to maleństwo będzie owocem miłości Michiego i Ann, ale z drugiej... boję się, że ona może tej ciąży nie donosić albo co gorsza umrzeć... Nie, wymazuję to ostatnie. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. W końcu nadzieja umiera ostatnia, trzeba ją jednak mieć :)
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę, że nie jestem tutaj jedyną zaskoczoną osobą... :O Ciąża? Z jednej strony na pewno zarówno Michael jak i Ann (i jej rodzice) są przerażeni, ale uważam, że to dobrze dla ich uczucia, a Michael okazał się odpowiedzialnym facetem i mam szczerą nadzieję, że wszystko będzie dobrze:)
    Mam też nadzieję, że to zapowiadane zakończenie opowiadania nie nastąpi tak szybko...
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg tej historii :)
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
    udowodnie-ci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej ;*
    No więc tak jestem zaskoczona tą ciążą ... hm wszyscy są przerażeni .. nawet ja bo Ty pewnie nie ułatwisz życia Michaelowi i Ann :DD
    No i jestem pełna nadziei, że z tym zakończeniem opowiadania tak sobie żartowałaś ...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem!
    Rozdział jest świetny, ale kurde przeżyłam szok. Ann w ciąży! :o
    Boję się, że coś będzie nie tak. A może los w końcu im pomoże?
    Z jej stanie, ciąża jest chyba złym wyjściem. Chociaż oboje wiedzieli ci robią :/
    Mimo tego szoku i takich tam widzę tu jakieś pozytywy!
    Michael okazał się odpowiedzialnym mężczyzną. Nie uciekł, tylko zapewnił Ann ze przejdą przez to razem <3
    I hola hola! Jak to zbliżamy się do końca!? Nie pozwalam :(
    Czekam na następny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dołączam sie do grona zaskoczonych osób. Ann w ciąży? Na + jest na pewno to, że Michi zachował się porządnie i nie uciekł, gdy się dowiedział, oraz to, że stają przed szansą bycia rodzicami, ale... na - jest to, że stan Ann nie jest najlepszy... Kurcze. :\ Skomplikowałaś nieźle!
    Koniec? No proszę Cię, nie tak szybko no. :(
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojezu. Nie wiem, co napisać. Nie spodziewałam się tego w ogóle. To znaczy zaczęłam coś przeczuwać mniej więcej w połowie tego rozdziału, no ale to się nie liczy. Mam ochotę zażartować sobie z Michiego, że tak narozrabiał, ale to nie jest śmieszna sytuacja. Życie Ann jest teraz naprawdę zagrożone. Nie wiem, czy ja byłabym taka spokojna i opanowana na jej miejscu. Podziwiam ją za to. I cieszę się, że Michael zareagował tak, jak zareagował. Że nie uciekł stamtąd, gdzie pieprz rośnie, tylko przyjął wszystko na klatę i stawił czoła jej rodzicom. Oboje zachowali się bardzo dojrzale i wierzę w to, że sobie poradzą. Chociaż na pewno będzie im ciężko. Mam nadzieję, że ta ciąża nie będzie oznaczała dla Ann nawrotu choroby. Bardzo nie chciałabym, żeby ona umarła i zostawiła Michiego samego z dzieckiem. No ale nie wykluczam takiego zakończenia. Właściwie to wydaje mi się bardzo prawdopodobne, niestety. Wszystko w Twoich rękach!
    Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było, ale mnie też szkoła bardzo ogranicza. Czytałam przez cały czas na bieżąco, ale nie mogłam znaleźć chwili na skomentowanie. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam.
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Czegoś takiego to ja już na pewno się nie spodziewałam!
    Zobaczyłam widamość o Ann i byłam święcie przekonana, że chodzi o chorobę. W życiu nie przyszłoby mi do głowy,że może chodzić o ciążę :-) Właściwie z dwojga złego, ciąża znowu nie jest taką wielką tragedią. A jak się ma takiego Michaela przy sobie, który stanie za tobą murem... <3 Jego reakcja byłla cudowna, a potem jeszcze musiał się stresować przy rozmowie z rodzicami dziewczyny.
    Jest jedno "ale". Co jeśli choroba powróci w zasie ciąży. Co jeśli będzie to zagrażało dziecku i matce? Co jeśli Ann będzie wolała ocalić dziecko kosztem swojego własnego życia?
    A koniec zbliża się nieubłaganie, o czym nas uświadamiasz....
    Tak się skupiłam na tej ciąży, a przecież cały rozdział zasługuje na uznanie. Rozterki i niepwność Michiego i ten przerażający sen...
    Czekam na kolejne wspomnienie :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć :D
    No się porobiło! Nie spodziewałabym się tego. Nie wiem do końca co myśleć.
    W normalnej sytuacji powiedziałabym, że to cudowna wiadomość, ale w przypadku Ann to jednak jest zagrożenie. Mam nadzieję, że nic się jej nie stanie i spokojnie urodzi zdrowie dziecko i sama też będzie zdrowa. Dziewczyna zasługuje na cudowną i kochającą rodzinę, jaką z pewnością będzie w stanie stworzyć z Michaelem. Ciesze się, że zachował się tak, jak się zachował :D
    Teraz tylko (aż) czekać niecierpliwie na ciąg dalszy! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszystko nadrobiłam!
    I jestem w głębokim szoku! Szczerze mówiąc nie wiem co mam myśleć... Było tak dobrze, sielanka i wgl a teraz czuję, że to się źle skończy. Wiem, że to dziecko to owoc ich miłości, szczerej, prawdziwej, przezwyciężającej wszystko miłości ale... no właśnie, zawsze jest jakieś ale.
    Cieszę się, że Michael nie zawiódł Ann i zachował się jak mężczyzna powinien się zachować. Okazał się bardzo odpowiedzialny. Teraz... bo jednak sądzę, że tym rozsądkiem powinien się wykazać też trochę wcześniej ;)
    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny!
    Buziaki kochana ;**

    OdpowiedzUsuń
  17. Do końca? Do jakiego końca? Nie, nie, nie!
    Ann w ciąży? :O Naprawdę się tego nie spodziewałam. Ale mając kogoś takiego jak Michi, chyba nie musi się bać. Będą cudowną rodziną.
    Chyba każda z nas chciałaby kogo takiego jak Michi... Mam nadzieję, ze tacy mężczyźni nie istnieją tylko w książkach/ filmach/ fan fiction...
    Czekam na następny! (jeszcze duuużo następnych) :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Ciąża.. jak to ciąża? Ja rozumiem, że się kochają i robią rzeczy, które robią ludzie, którzy się kochają,ale mogli być trochę bardziej ostrożni. To ogromnie zagrożenie dla Ann...dla niej i ich dziecka.
    Dumna jestem z Michaela, zachował się jak prawdziwy facet z jajami i ma zamiar zmierzyć się z tym wszystkim. (powiedz proszę, gdzie takiego znajdę) Szkoda, że Ann tak długo się nie odzywała i pozwoliła odchodzić mu od zmysłów...
    Rozdział fantastyczny, naprawdę idealny <3
    Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. CIĄŻA?
    Kobiet, potrafisz zaskoczyć, bo zupełnie się tego nie spodziewałam! Naprawdę mnie zaskoczyłaś :)
    Nie dziwię się obawą Ann i jej rodziców. W końcu w jej stanie ciąża na pewno nie jest po drodze, ale na pewno sobie poradzą.
    Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem :)
    No Kochana, kolejny cudowny rozdział!
    Najpierw nie wiedziałam co jest grane. Ann nie miała kontaktu z Michim. Jak wyjaśnił się o co chodzi trochę zrozumiałam.
    Dla dziewczyny nie było to łatwe dowiedzieć się, że jest w ciąży. Przecież reakcja Blondyna mogła być różna.
    Na szczęście zachował się jak prawdziwy facet i wziął odpowiedzialność za wszystko.
    Faktycznie te końcowy wersy nie są optymistyczne i żeby nie zwiastowało to czegoś niedobrego.
    Te 2 słowa, które wypłynęły z ich ust w tych ujęciach bardzo urocze!
    Oo nie ja się nie zgadzam na koniec!!
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  21. Ciąża? :o Nie spodziewałam się tego, ale zachowanie Michaela było wręcz idealne! On jest idealny!
    Z jednej strony rozumiem zachowanie Ann, ale z drugiej było troszeczkę głupie. Najważniejsze jednak, że Michi zareagował tak jak zareagował :)
    Poza tym jaki koniec ja się pytam. Nie, nie, nie. Ja się nie zgadzam. Co to, to nie.
    Buziaki i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń