piątek, 8 kwietnia 2016

Wspomnienie dziewiętnaste

Drogi Michaelu!
Zawsze zastanawiałam się, co czuje kobieta, nosząca pod sercem dziecko.
Teraz doskonale znam odpowiedź na to pytanie.
Pod moim sercem spoczywa skarb. Największy i najpiękniejszy skarb mojego życia.
Dar od Boga, który zawsze będzie nas kochał.
Dar, który zawsze będziemy kochać my.
Byłam przeszczęśliwa kiedy byłeś przy mnie, podczas tego pięknego doznania.
Dziękuję, że byłeś przy mnie, kiedy lekarz stawiał diagnozę.

Zawsze Cię kochająca, na zawsze Twoja Ann



          Leżeli na ogromnym łóżku w sypialni domu Michaela. Jakiś czas temu Ann przeprowadziła się do blondyna. Jednakże nic się nie zmieniło. Nadal się kochali. Nadal się szanowali. Nadal wymieniali się listami. Michael czasami znajdował je na swojej poduszce lub przy śniadaniu. Ann odnajdowała je niezmienne w skrzynce.
          
Michael mocno ją do siebie przytulał. Raz po raz skradał pocałunki z jej ust. Ona szeroko się uśmiechała. Była szczęśliwa. Wielokrotnie mu to powtarzała. On poczuwał się zwycięzcą, będąc świadom, że uszczęśliwia najważniejszą kobietę w swoim życiu.
          
Rodzice Ann przez pierwsze dwa tygodnie w ogóle go nie oszczędzali. Wypytywali go o to, jakie plany ma względem ich córki. Isabel prosiła go o pomoc w domowych czynnościach, chcąc mieć pewność, że nie wszystko będzie na głowie jej córki, a Witold sadzał go przed telewizorem i kazał oglądać mecze, chcąc przekonać się, co do jego rozeznania w świecie futbolu. Chciał mieć pewność, że Michael jest stuprocentowym mężczyzną.
          
Raz po raz szeptał coś do niej. Ona odpowiadała wiadomościami. W pewnym momencie chwycił telefon i napisał:

Od Michael:
Mogę o coś zapytać, Kochanie?


          Uśmiechnęła się do niego szeroko i skinęła głową. Wystukał, więc pytanie. 

Od Michael:
Dlaczego nie mówisz?


          Kiedy odczytała wiadomość, zmieszała się. Widząc niepewność w jej zachowaniu, dopisał pospiesznie

Od Michael:
Znamy się tak długo, a Ty nadal mi tego nie powiedziałaś. Nie chciałem Cię urazić, po prostu jestem ciekaw.


          Dość długo patrzyła w ekran swojego telefonu. Podniosła wzrok, położyła dłoń na jego policzku, delikatnie pocierając go kciukiem, a następnie chwyciła telefon w dłonie. 

Od Ann:
Kiedy byłam mała dzieciaki w przedszkolu wyśmiewały się z tego, że czasami mówiłam za głośno. To nie było tak straszne, jak te wszystkie obraźliwe słowa, gdy mówiłam o czymś innym niż one. Ja po prostu nie zawsze dobrze wyczytywałam słowa z ich ust. Oni nie wiedzieli, że nie słyszę, więc nazywali mnie dziwolągiem. Od tamtej pory nie mówię.


          
Zrobiło mu się głupio. Nie wiedział, że z tym, iż nie mówi, wiążą się tak niemiłe i bolesne dla niej wspomnienia. Wiadomo, że dziecko widzi problem bardziej wyolbrzymiony, ale kto znosiłby tyle przykrych słów? Niejednokrotnie dorośli nie potrafią sobie z tym poradzić, a co dopiero bezbronne dziecko, które dopiero co uczy się życia? 

Od Michael:
Przepraszam. To było niestosowne.


          Ann wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się. Położyła dłoń na policzku blondyna, wsparła się na łokciu i namiętnie go pocałowała. Trwali w pocałunku dobrą chwilę, stopniowo go pogłębiając, gdy nagle dziewczyna gwałtownie się odsunęła. Popatrzył na nią pytająco. Pospiesznie przyłożyła jego dłoń do swojego pięciomiesięcznego brzucha. Dziecko dawało o sobie znać. Wspólnie poczuli jego ruchy.
          
Oboje spojrzeli po sobie. Ich oczy były wielkości piłeczek ping-pongowych, a uśmiechy szerokie od ucha do ucha. Przez kolejne kilkanaście sekund czuli pod swoimi dłońmi subtelne ruchy ich malucha.
          
Kiedy ruchy ustały, dziewczyna wtuliła się w tors blondyna. Pocałował ją w głowę i przyciągnął ją do siebie jeszcze mocniej. 

*

          Siedziała w jego objęciach. Czuła się taka szczęśliwa. Czuła jego podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Czuła jego zapach. Uśmiechnęła się szeroko. Wyjęła telefon z kieszeni swoich dresowych spodni.

Od Ann:
Nawet nie wiesz, jak cieszę się, że Cię mam. Bardzo bałam się, że będziesz cierpiał. Bałam się, że ja będę cierpiała. Bałam się, że zniszczę Ci życie. Ale wiesz co? Zaczynam wierzyć, że wszystko będzie dobrze. :)

          Uśmiechnął się do ekranu. W kącikach oczu wezbrały mu się łzy. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie, ucałował czubek jej głowy i splótł ich palce razem.
         
Spełniła jego marzenia. Chciał tego. Chciał, by była szczęśliwa. Chciał, by zaczęła wierzyć, że będzie dobrze. I tak się stało. Skoro ona czuła się bezpieczna i szczęśliwa, on również był bezpieczny i szczęśliwy.

*

          Siedzieli w sterylnej poczekalni. Czekali na wyniki badań z ostatniej kontroli. Ann ubrana w zwiewną sukienkę i trampki tupała nogą ze zdenerwowania. Hayböck położył dłoń na jej kolanie i zahamował nerwowemu tikowi. Popatrzyła na niego swymi zielonymi oczami przepełnionymi strachem. Uśmiechnął się subtelnie, pogładził kciukiem jej kolano i powolnie wyszeptał: „Spokojnie”. Uśmiechnęła się delikatnie, a wówczas drzwi gabinetu otworzyły się. Stanął w nich doktor Krause. Gestem zaprosił parę do środka. – Muszę być szczery, choć znacznie bardziej wolałbym być miły – powiedział, gdy zasiadł na krześle naprzeciw dwójki. 
– Co to znaczy? – zapytał zdenerwowany Michael.
– Komórki rakowe… znów pojawiły się w pani organizmie – powiedział wolno, spoglądając na ciemnowłosą.
          
Dziewczyna nie wiedząc, co się dzieje szturchnęła Michaela. Był osłupiały. Jego idealny świat runął w gruzach. Ann ponownie szturchnęła go łokciem. Wyrwał się z zamysłu i przeprosił medyka. Wyjął z kieszeni telefon. Wahał się. Bał się jej reakcji. Zastanawiał się, jak jej to przekazać. Popatrzył na lekarza. 
– Powiedz jej to, co powiedziałem przed chwilą – powiedział tonem pełnym życzliwości.
          Skinął głową. 

Od Michael:
Doktor Krause powiedział… że w Twoim organizmie znów pojawiły się komórki rakowe. 

          Odczytawszy wiadomość, pospiesznie uniosła głowę. Spojrzała na niego z otwartymi ustami. Jej twarz przeszywała złość i niedowierzanie. Kręciła przecząco głową, wpatrując się w twarz skoczka. 
– Proszę jej powiedzieć, że rozpoczniemy terapię. Jeszcze nie wszystko jest przesądzone – odezwał się lekarz.
          Tak też napisał.
          
Ann była w szoku. Usiadła głębiej na niewygodnym krześle, oparła się o oparcie i oczyma pełnymi łez spojrzała w sufit. Michael chwycił jej dłoń, ale ją wyrwała. Pospiesznie chwyciła telefon i przesłała mu wiadomość. 

Od Ann:
„Rozpoczniemy terapię”, ale słabszą i nie tak skuteczną, czyż tak?

          
Niebieskooki odczytał na głos treść wiadomości. Doktor Krause oparła się na skórzanym fotelu i przeniósł wzrok na dziewczynę. 
– Jesteś w ciąży Ann – lekarz nigdy nie zwracał się do niej po imieniu. – Musimy leczyć cię tak, by nie zaszkodzić dziecku – mówił wolno i rzeczowo.
          
Michael przesłał jej wypowiedź lekarza, co do słowa. Kiedy odczytała wiadomość z determinacją wystukała kolejną odpowiedź.

Od Ann:
Urodzę to dziecko.

„Każdy był kiedyś na dnie
I ka
żdy był zapomniany
I ka
żdy jest zmęczony samotnością
Ka
żdy był
opuszczony”

****************************
Witajcie! :* 
Na samym starcie błagam Was o wybaczenie! :( Zjawiam się dopiero teraz, ponieważ mieliśmy w szkole dość duża imprezę, więc wróciłam do domu późno, zatem również późno pojawia się nowy rozdział. :( 
Dodałabym go już wczoraj, ale nie miałam w ogóle czasu... :( 
Przepraszam. :( 

Jak się Wam podoba? :) 
Mnie tak średnio.... :/ 
Jaka jest Wasza reakcja na zakończenie?
Jaka jest Wasza reakcja na wyznanie Ann? :) 

Całuję! 

23 komentarze:

  1. Hej, hej <3
    Chyba każda matka na miejscu Ann postąpiłaby tak samo :) Oboje są silni, poradzą sobie, na pewno. Co do jej wyznania odnośnie mówienia od razu skojarzył mi się film "Dzieci gorszego Boga" <3 Może Michael będzie chciał przełamać w niej ten strach?
    Rozdział cudowny, zresztą jak zwykle :*
    A, i mam nadzieję, że taki obrót sprawy oznacza, że ta historia jednak wcale nie dobiega końca ;)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Kochana.
    Rozdział cudny.
    Ta ich sielanka była piękna.
    Widać ze Michael bardzo kocha Ann ona jego też.
    Pomimo przeciwności losu są razem i spodziewają się dziecka.
    To jest piękne.
    Dobrze że Ann wyznała Michaelowi dlaczego nie mówi.
    Oczywiście wszystko co dobre kiedyś się kończy.
    Mam nadziej, że ani dziecku, ani Ann nic się nie stanie.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak sobie czytając już miałam przeczucie, że jest za kolorowo xd
    I się sprawdziło :(
    Już przy poprzednim rozdziale przypomniała mi się Agata Mróz, a teraz to już w ogóle xd
    Miejmy nadzieję, że tutaj koniec będzie szczęśliwszy ;)
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć!
    Jejku, chyba bardziej lubiłam sielankę między Michaelem a Ann, niż te wszystkie komplikacje, które się teraz pojawiają. Cudownie, że Ann chce urodzić to dziecko, ale martwię się też trochę o nią. Komórki rakowe pojawiły się od nowa i to niezbyt przyjemna wiadomość. :/
    Mam nadzieję, że Michael pomoże jej przełamać się i w końcu usłyszy od niej kilka słów! ;))
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech...
    No, co ja mogę powiedzieć? Nie wiem nic normalnie. A dokładniej: wiem, że nic nie wiem. Tja, Klaudia, cholerny Sokrates xd :D Ale, no... Ann jest bardzo, ale to bardzo zdeterminowana, aby urodzić maleństwo i wcale jej się nie dziwię. Sama pewno bym robiła dokładnie to samo, ale łatwo nam mówić, jak coś nas bezpośrednio nie dotyczy. Bo niby serce wie swoje, ale rozum swoje - to nadal nieodpowiedzialne, zwłaszcza patrząc na stan zdrowia Ann. Chyba usłyszała najgorszą z możliwych informacji. Komórki nowotworowe - nawróciły się. Pytanie teraz do losu: czemu? Dlaczego akurat w tej chwili? Czy nie mogłoby być choć raz szczęśliwie? Zwłaszcza teraz, gdy Ann znalazła swojego ukochanego, drugą połówkę jej duszy? Teraz, gdy nosi pod sercem życie? My jednak możemy pytać, odpowiedzi nigdy i tak nie dostaniemy...
    Strasznie szkoda mi Michaela. Niby tutaj sytuacja dotyczy bezpośrednio Ann, lecz warto zwrócić na niego swoją uwagę. Strach, który teraz musi odczuwać jest... nie do opisania. Przecież to właśnie on może stracić swoją ukochaną, jak i swoje maleństwo, które jest krew z krwi jego... ;/ To wręcz paraliżujące i boję się o następne czyny Michiego, ponieważ wiem, że takie 'rewelacje' odbierają zdolność trzeźwego myślenia. O ile, mógł on być zawsze człowiekiem spokojnym, wyważonym, to teraz ta solidna konstrukcja może zwyczajnie się rozpaść... Miej go w opiece, Kochana! ;*
    Rozdział - arcydzieło, ale ja już do tego przywykłam, a Ty jak zwykle nie jesteś zadowolona, no! ;* Jak tak można, Skarbie?! ;* Przecież jesteś mistrzem pióra! Moim mistrzem! ;* Nie można Ci nawet mówić, że 'średnio' Ci się podoba, jak ja tu szaleję za tym! <3
    Buziam! ;**
    Kocham mocnooo. <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest niesamowity! Popłakałam się jak małe dziecko...
    Kiedy wszystko zaczęło się już w miarę układać, los musiał namieszać. Bardzo współczuję zarówno Ann, jak i Michaelowi, bo dla niego ta sytuacja na pewno też nie jest lekka. A pośrodku tego wszystkiego jest przecież to maleństwo, które niczemu nie jest winne... Mam nadzieję, że uda się tak dostosować terapię, żeby wszystko ułożyło się dla nich pomyślnie...
    Już wyczekuję kolejnego, pozdrawiam serdecznie
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
    udowodnie-ci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć!
    Nie mogę uwierzyć w to co przeczytałam! Dlaczego? 😥 liczyłam że wszystko będzie dobrze...
    Cieszy mnie jednak, że Ann ma Michaela. Najważniejsze to mieć kogoś przy sobie w takich momentach.
    Współczuję Ann. Dzieciaki potrafią być okrutne, a to przecież nie jej wina, że nie słyszy... Teraz jeszcze to.
    Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. I z dzieckiem i z Ann.
    Czekam niecierpliwie na następny! 😄
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej!
    Wiedziałam, ze coś wykombinujesz i sie nie myliłam! Tak czy inaczej rozdział cudowny. Nie dziwie się Ann, ze zareagowała w taki sposób. Zapewne każda przyszła matka postąpiła by tak samo. Komórki nowotworowe powróciły 🔫
    Mam nadzieję, ze ta terapia pomoże Ann, ale i przy okazji dzieciątku nic się nie stanie.
    I mam jedno "ale" bo kurde ciekawi mnie jak zareaguje na to Michael! No, a patrzę ze tu koniec ;-;
    Czekam!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojeju, ich zachwyt dzieckiem jest taki piękny. Michael musi znosić wszystko dzielnie, nawet wszelkie testy rodziców dziewczyny.
    Njestety, sprawdziło się wszystko to, czego tak się bali i ja też się bałam. Trochę przeraża mnie ta deklaracja Ann. To oznacza, że ona za wszelką cenę będzie chciała urodzić dziecko. To może się udać, ale i... nie musi :(
    Tak bardzo boję się o nich wszystkich.
    Czekam na kolejne wspomnienie. Szkoda, że teraz niebezpiecznie zaczyna się w pewnym sensie moja interpretacja tytułu, którą swego czasu robiłam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Słoneczko, wybacz brak jakiekolwiek śladu pod ostatnim rozdziałem, ale egzaminy gimnazjalne się zbliżają i muszę sobie co nieco powtórzyć. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, a ja więcej do takiej sytuacji nie dopuszczę.
    Na początku ten rozdział był taki słodki. Przynajmniej w moim odczuciu. Nic nie zapowiadało tego, czego dowiedzieliśmy się pod koniec rozdziału.
    Postawa Ann jest godna podziwu. Pomimo iż wie, że musi stawić czoła chorobie, ona bardziej myśli o dziecku, które spoczywa pod jej sercem. Chce je urodzić.
    Mam jednak nadzieję, że nic jej się nie stanie. Że uda jej się przetrwać te kilka miesięcy ze słabszymi lekami i urodzi zdrowe dziecko, a przy okazji jej się nic nie stanie.
    Rozdział ogólnie jest FENOMENALNY! ❤
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Buziaki. ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Nawet nie wiem za bardzo jak zacząć ten komentarz, ponieważ bardzo długo mnie tutaj nie było :( Przepraszam i mam nadzieje, że mi to wybaczysz ;)
    Rodzice Ann to tacy typowi rodzice, którzy chcą sprawić czy chłopak, z którym spotyka się ich córka jest odpowiedni i na pewno się nią zaopiekuje. Michi i Ann są taką kochaną parą. Idealną wręcz i wszystko się zaczyna układać, nawet ona zaczyna wierzyć, że wszystko będzie dobrze, a tutaj znów pojawiają się komórki rakowe. Ale cieszy mnie jej decyzja odnośnie urodzenia dziecka.
    Czekam kochana na następny.! Weny ! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadrobię po egzaminach gimnazjalnych, dobrze? Masz strasznie leniwą czytelniczkę, ale obiecuję, że to zrobię, bo to opowiadanie jest fenomenalne :)
    Tymczasem zapraszam do siebie, tak jak chciałaś: staph-with-this-sick-love.blogspot.com

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem ;)
    Kochana, po raz kolejny zrobiłaś świetną robotę! Rozdział po prostu super!
    Na końcu uroniłam łzę, a jakże.. taka zawodowa płaczka jak ja, nie mogła sobie tego darować. Wiadomo, że Ann nie postąpiłaby inaczej. Nosząc pod serduszkiem dziecko, to ono jest najważniejsze, nie myśli się w takiej sytuacji o sobie. Chociaż.. może powinna?
    Miejmy nadzieje, że wszystko będzie dobrze z mamą i dzieckiem ;)
    Życzę im tego, bo zasługują na szczęście jak mało kto ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam, że jestem dopiero teraz :CCC
    Nie mogę uwierzyć :c musi być dobrze... :c
    Brakuje mi słów :c po raz kolejny :c
    Ann.. mam w głowie tylko jedną myśl, ale mam nadzieję, że jednak to okaże się wszystko inaczej :c
    Cudowny ♥
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Moja Kochana,
    nie wiem od czego zacząć.Przepraszam za to,że mnie tutaj nie było. Przepraszam za to,że mam ogromne zaległości w Twoich historiach,ale z biegiem czasu na pewno je nadrobię.
    Muszę przyznać,że pomysł z smsami jest naprawdę swietny i dodaje historii sporo uroku.
    Jestem pod wrażeniem naszej głównej bohaterki, która podejmuje tak ciężką walkę.
    Nie wiem czy pozwolisz nam na to,aby Ann wychowała maluszka, ale wiem ,że zafundujesz nam jeszcze sporo emocji.
    Chciałabym również podziękować Ci za to,że jesteś częścią moich historii, bo Twoje komentarze są dla mnie bardzo wartościowe.
    Przy okazji chciałabym zaprosić Cię na http://przygasajac.blogspot.com/ oraz na http://zgubione-slowa.blogspot.com/
    Buziaki ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  16. Oglądałam taki film "Chemia" mam nadzieję, że Twoja opowieść nie skoczy się tak jak ta... czyli śmiercią :(
    Rozdział piękny :) Trochę się boję, ale czekam wytrwale na next :)

    Pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem :)
    Kochana, nawet nie wiem co opisać. Pod każdym względem doskonały rozdział! Siedziałam i cały czas byłam wprost przyklejona do ekranu monitora.
    Zacznę od przyszłości Ann. Naprawdę mi jej szkoda, z tego powodu jak była traktowana przez rówieśników. To kolejny dowód na to, jak ludzie są beznadziejni i okrutni, czyniąc takie rzeczy w stronę drugiej osoby.
    Zmartwiłam się na wieść, że komórki rakowe znów się uaktywniły.
    Wszyscy wiemy, że nie wróży to niczego dobrego.
    Ann postanowiła, że urodzi to dziecko, więc terapia nie może mu zagrozić, a to oznacza, że nie będzie na tyle skuteczna, na ile powinna być.
    Jestem ciekawa reakcji Michaela.
    Jak on na to zareaguje.
    Pewnie nie będzie mu łatwo i wciąż nie straci nadziei do samego końca, chociaż ja taką nadzieję już powoli tracę.
    Dalej nie mogę pogodzić się, że powoli kończysz historię..
    Jednak czekam na następny z wielką niecierpliwością!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj Kochana :)
    Przepraszam za to, że tak długo mnie tu nie było... Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo mi z tego powodu głupio... Opuściłam tyle rozdziałów... Przepraszam... Jednak wszystko nadrobiłam i mam nadzieję, że będę już na bieżąco :)
    Ta historia jest genialna ❤ wciągnęła mnie od samego początku, aż do samego końca.
    Jeju... Ile rzeczy tu się wydarzyło...
    I ten kochany maluszek... Podoba mi się to, jak oni się nim zachwycają... Że już go tak mocno kochają...
    Ta malutka perełka, która odmieniła ich życie...
    Wyznanie Ann musiało ją wiele kosztować... Na pewno nie było jej łatwo to powiedzieć...
    Och... No i nieszczęsna choroba :(
    Jedno jest na pewno pewne... Będą walczyć... Oboje...
    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział jak zawsze cudowny;)
    No i ta historia...tak bardzo bym chciała, żeby skończyła się szczęśliwie...
    Tak jak się spodziewałam, dziecko w przypadku tej dwójki będzie nie tylko błogosławieństwem, ale niestety również zmusi ich do podjęcia trudnych i bolesnych decyzji... Chociaż wydaje mi się, że Ann już zdecydowała i się nie podda.
    Chociaż wiem, że to tylko fikcja, to trzymam za nich kciuki. Wiem, że będą walczyć!

    Dużo weny:*
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jestem! Przepraszam za poślizg, ale sama zresztą wiesz, jak wyglądał mój weekend. Nawet chwili wolnego nie było...
    Kochana, jakim cudem, to małe arcydzieło u góry, może ci się nie podobać? Przecież jest genialnie!
    Ale przechodząc już do sedna... jejciu, nawet nie wiesz, jak mnie boli serducho, jak jest mi teraz smutno, naprawdę. Tak bym chciała, żeby nasi bohaterowie mogli wieść spokojne życie u swojego boku, żeby wszystko już się poukładało i skończyły się te tragedie, a tymczasem wcale tak nie będzie... Tak, cały czas wierzę w szczęśliwe zakończenie, ale jakoś mam złe przeczucia, że może ono nie nastąpić.
    Może decyzja Ann nie była najłatwiejsza. Ba, na pewno taka nie była. Ale chyba była ona najwłaściwsza, tak postąpiła by każda matka. Pytanie tylko, jaką poniesie tego cenę. Bo zdrowie niestety ma się tylko jedno. Mam nadzieję, że oboje przez to przejdą i sobie poradzą. W końcu pokonali już nie jedną barierę i nie jedną górę. A teraz mają dodatkową osóbkę, o którą muszą zawalczyć.
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  21. Dopiero teraz, przepraszam, ale chemia mnie prześladuje ! :(
    Ty ! Nie pisz, że Ci się nie podoba, Ty powinnaś skakać z radości z tej zajebistości xd - Klaudia rymuje XD
    Dlaczego, nasi bohaterowie nie mogą żyć w spokoju ? Ciągle jakieś kłody pod nogi :'(
    Postanowienie Ann wydaje mi się być słuszne.
    Czekam na więcej szcześcia <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Hej ;*
    Rozdział przecudowny, ja nie wiem jak ty robisz, ale koniecznie musisz mi zdradzić swój przepis na idealny rozdział! :D
    Na początku jest tak pięknie, słodko i aż się rozpłynęłam, a później...
    Nie, tego nie chciałam czytać. Nawrót choroby to coś okropnego. Jednak podejrzewam, że każda kobieta zdecydowałaby się na to co Ann. Mimo wszystko.
    Czekam na kolejny, który już dziś jak mniemam :D
    Całuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  23. Po znalezieniu odrobiny czasu oderwania się od nauki jestem aby nadrobić ten oto rozdział :)
    Mimo to komentarz będzie krótki,za co przepraszam :(
    To smutne,że w tym pięknym czasie okazało się,że ich los jednak nie jest łaskawy :(
    Mimo to bardzo się cieszę,że mają siebie i własne szczęście,mianowicie małą istotkę pod sercem Ann ❤
    Ona jest naprawdę wspaniała,podziwiam ją 💕
    Cieszę się że mogę już przeczytać kolejny rozdział,jednak będę musiała to zrobić później...dzisiaj ale później:)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń