piątek, 15 kwietnia 2016

Wspomnienie dwudzieste

Michi!
Wiem, że nie zawsze będziesz przy mnie, ale wiedz, że ja zawsze będę przy Was.
Jesteście całym moim szczęściem.
Jesteście najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
Nigdy w życiu nikogo nie kochałam tak bardzo jak Ciebie.
Bądź szczęśliwy.
Nie szukaj mnie.

Kochająca Cię, na zawsze Twoja Ann

          Siedzieli w salonie. Michael przygotował kolację przy świecach. Chciał zabrać dziewczynę na kolację do wykwintnej restauracji, ale ta jednak nie była w najlepszej kondycji. Postawiona ponad miesiąc temu diagnoza sprawiła, że Ann nieco przygasła. Jednakże nadal była pełna nadziei.
          
Patrzył na nią z podziwem. Jej delikatnie uśmiechnięta twarz oświetlona blaskiem świec, wydawała się być jaśniejszy od gwiazd. Włosy przełożone przez lewe ramię dodawały jej kokieterii. Zwiewna sukienka, pod którą skrywał się okrągły brzuszek, dodawał uroku. Mógłby tak na nią patrzeć godzinami. Jednakże przyszedł czas na ostateczne kroki.
          
Zaczął kreślić w powietrzu znaki. Wytrzeszczyła oczy, a jej usta rozchylił się w wielką literę „O”. Migał.
          
Nie mogła w to uwierzyć. Nauczył się języka migowego? Dla niej? W oczach wezbrały jej się łzy. Tama puściła, kiedy zorientowała się, o co pytał blondyn. Zasłoniła usta dłońmi, a on przyklęknął przed nią. Wyjął czerwone pudełeczko z małej kieszonki umieszczonej wewnątrz marynarki i otworzył je.
          
Jej zielonym oczom ukazał się złoty pierścionek z białym kamieniem. Był skromny, ale piękny. Dla niej najpiękniejszy na świecie. 

*

          Ciemne loki okalały jej blada twarz. Była słaba, ale wyglądała tak pięknie, jak jeszcze nigdy wcześniej. W białej sukni i z bukietem czerwonych róż, wyglądała olśniewająco. Kochał ją. Kochał każdą cząstkę jej ciała. Kochał wszystko, co było z nią związane. Chciał, by ta chwila trwała w nieskończoność. 
– Ja Michael, biorę ciebie Ann za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
– Ja Ann, biorę ciebie Michaelu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę, aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
          
Usłyszeli szloch matek. Mamy Ann i mamy Michaela. Rodzice oraz Stefan byli ich jedynymi gośćmi w tym pięknym dniu. Byli szczęśliwy, że mają przy sobie wszystkich najbliższych. 

*

           Z każdym dniem była słabsza. Leki osłabiały jej odporność, więc łapała przeziębienia. Dziecko spoczywające w jej łonie z dnia na dzień rosło i odbierało jej coraz więcej siły, lecz mimo to, ona każdego dnia budziła się z promiennym uśmiechem na twarzy.
          
Blada leżała w ich sypialni na wielkim łóżku. Okryta była satynową pościelą, a jej klatka piersiowa miarowo podnosiła się i opadała. Wyglądała tak niewinnie i bezbronnie.
          
Obserwował ją, wsparty ramieniem o futrynę drzwi. Martwił się o nią, jednakże dość duży ciążowy brzuch sprawił, że lekko się uśmiechnął. Wierzył, że wszystko dobrze się skończy. Wierzył, że po porodzie Ann odzyska siły i rozpocznie leczenie.  

*

          Oglądali wspólnie film. Głowa Ann spoczywała na kolanach blondyna. Oboje trzymali ręce na dziewięciomiesięcznym brzuchu dziewczyny. Michael drugą dłonią gładził jej włosy i okręcał luźne kosmyki dookoła swych palców.
          
Nagle dziewczyna gwałtownie się poruszyła. Zaniepokojony Hayböck popatrzył na nią. Jęknęła i chwyciła się obiema dłońmi za brzuch. 
– Ann?! – krzyknął.
– Zaczęło się – wymigała.

*

          Trzymał ją za dłoń. Męczyła się. Krzyczała. Płakała i śmiała się. Wiedział, że ta chwila kosztuje ją bardzo wiele. Wiedział też jednak, że kiedy to się skończy, będą najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem. 
– Ostatni raz – usłyszał głos położnej.
          
Poklepał ją po dłoni, by dać sygnał. Ann mocno ścisnęła jego rękę, a następnie do jego uszu dobiegł najpiękniejszy dźwięk na świecie. Uśmiechnął się i spojrzał na swoją żonę. 
– Już po wszystkim. Byłaś bardzo dzielna – wymigał.
          
Dobiegł go kolejny, donośniejszy płacz dziecka. 
– Gratuluję, mają państwo piękną, zdrową córkę – oznajmiła kobieta.
          
Popatrzył na Ann i uśmiechnął się szeroko.
– Mamy córkę! – migał energicznie.
          
Uśmiechnęła się i osunęła nisko. Była wykończona.           Jego rodzice wraz z teściami i Stefanem czekali za drzwiami. Kiedy wyszedł, wszyscy podnieśli się z zimnych, plastikowych krzesełek.
– Mam córkę! Mamy córkę! – krzyczał. 
          Wszyscy wydali z siebie radosne okrzyki. Jego matka wpadł w ramiona ojcu, Isabel popłakała się w ramionach Witolda, a Stefan mocno go przytulił.
– Gratuluję, stary – powiedział, klepiąc blondyna po plecach. 

*

          Wszedł do sali, w której leżała. Kiedy zobaczył ją trzymającą w dłoniach ich córeczkę, serce zabiło mu mocniej. Powolnie wszedł do środka i przysiadł na krzesełku obok łóżka. Ann wpatrywała się w śpiącą dziewczynkę bardzo intensywnie. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Ucałowała ją delikatnie w policzek i odwróciła się do męża. Wysunęła nieco ręce chcąc podać mu owoc ich miłości. Zawahał się, lecz gdy Ann wymownie się na niego spojrzała, uśmiechając się szeroko, nie potrafił odmówić.          Chwycił tę kruszynkę najdelikatniej jak potrafił. Nie chciał zrobić jej krzywdy. Uśmiechnął się, gdy dziewczynka wydała z siebie dźwięk. Popatrzył na jej matkę. Szczerzyła się szeroko patrząc na ich dwójkę. 
– To nasz największy skarb – wymigała.           Oddał dziecko w ręce żony i wyprostował się. Zaczął kreślić znaki w powietrzu. 
– Czy możemy nadać jej Twoje imię? – zapytał.
          
Ciemnowłosa wstrzymała powietrze. Popatrzyła na niego z paniką. Uśmiechnął się do niej. Spuściła wzrok na spoczywającą w jej ramionach kruszynkę. Uniosła delikatnie kąciki ust, popatrzyła na Michaela i pokiwała twierdząco głową. 
– Witaj w rodzinie Hayböcków, Ann – powiedział i wykreślił w powietrzu, by Ann miała pewność co mówi.

*

          Było późno. Mała Ann spała w łóżeczku. On siedział przy szpitalnym łóżku żony.  
– Zaczynam wierzyć, że wszystko idzie ku dobremu – wymigał. – Dojdziesz do siebie i zaczniesz wzmocnioną terapię. Wyzdrowiejesz. Wyzdrowiejesz i będziemy szczęśliwą rodziną. Ja, ty i Ann.           Uśmiechnęła się słabo. Miała zaczerwienione oczy, a twarz koloru białej kartki. 
– Chciałabym w to wierzyć – odpowiedziała migając.
– Ja wierzę. Jestem o tym przekonany. 
– Michi – zawahała się. – Chcę, żebyś mnie nie szukał.
          
Uniósł znacząco brwi. Nie rozumiał o co jej chodzi. Westchnęła i ponownie zaczęła kreślić znaki. 
– Jeżeli coś mi się stanie…
– Stop! – przerwał jej gestem. – O czym ty mówisz? Nic ci się nie stanie.
– Pozwól mi dokończyć, Kochanie – kontynuowała. – Jeżeli coś mi się stanie, nie szukaj mnie. Bądź szczęśliwy. Bądź dobry dla Ann. Kochają ją najbardziej na świecie. Znajdź sobie kobietę. Ale nie szukaj mnie. Nie szukaj mnie w innych kobietach. Nie szukaj mnie w martwych przedmiotach. Ja tutaj będę. Zawsze. Blisko ciebie. Blisko Ann. Blisko was. I chcę, żebyście byli szczęśliwi. Razem. Ale chcę, żeby Ann wiedziała kim byłam, dlatego… czy możesz wyjąć ją z łóżeczka, podać mnie i zrobić nam zdjęcie? Chcę, by miała jakąś pamiątkę po mnie.
          
Patrzył na nią spod łez, które zebrały się w jego oczach. Kręcił z niedowierzaniem głową.
– Po co? – zapytał. – Po co pamiątka? Będziesz żyć! Będziesz żyć, Ann! Rozumiesz?! – migał rozpaczliwie.
– Michaelu, proszę… Nie utrudniaj tego.
          
Z jej oczu pociekły łzy. Przeczesał dłońmi włosy. Wstał, podszedł do małej dziewczynki i delikatnie wziął ją na ręce. Podszedł do Ann, zwinnie podając jej córkę. Kiedy tylko zobaczyła swoje dziecko, jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu. Przytuliła swoją córkę, ucałowała w policzek i szeroko uśmiechnęła się do aparatu w telefonie Michaela.
          
Kiedy zrobił im kilka zdjęć, kiwnęła do niego głową, zapraszając go obok. Wskazała na telefon. Zrobił im zdjęcia. Rodzinna sesja w szpitalu...

*

          Ann zmarła kilkanaście dni później. Poród bardzo wyczerpał jej organizm. Leki, które pozwalano jej zażywać podczas ciąży i zaraz po niej były niewystarczające. Wtedy rak zaatakował. Nie miała szans. Jej ciało uległo autodestrukcji.          Zostawiła go. Zostawiła Ann. Zostawiła ich dwoje. Jednakże nie zostawiła ich samych. Mieli siebie nawzajem. Siebie i swoją miłość. Michael kochał Ann ponad wszystko i wierzył, że córka kocha jego.          Wiedział, że jego żona bardzo chciałaby być z nimi. Jednakże ktoś powierzył jej inną rolę. Odeszła od nich, by pełnić funkcję ich Anioła Stróża.

„Nie ma potrzeby, żebyś odszedł i zdmuchnął świeczkę
Bo masz jeszcze tyle do zrobienia
Jeste
ś o wiele za mł
ody
A najlepsze dopiero nadejdzie”

**************************
Witajcie Kochane :* 
Tak oto dobrnęłyście do końca ostatniego rozdziału? :) 
Jak Wam się podoba? 
A może się nie podoba? :) 
Jestem bardzo ciekawa Waszych odczuć... ;) 

W przyszły piątek zjawiam się z epilogiem... 

Całuję! 

PS. Nie chciałam dodawać nic więcej, ale muszę powiedzieć, że w ten weekend na bloggerze będzie mnie zdecydowanie mniej, więc pod większością Waszych rozdziałów pojawię się w przyszły weekend. :( Szkoła powoli mnie zabija... Wybaczcie. ;( ;*

23 komentarze:

  1. Jestem :)
    Podoba się.. nawet bardzo się podoba! Tylko dlaczego tak? :(
    Nawet nie wiesz ile łez wylałam :(
    Przez chwilę naprawdę miałam nadzieję, że Ann wyzdrowieje..
    Kurczę, dlaczego tragedie muszą dotykać najlepszych ludzi?
    Ona była im potrzebna.. Była potrzebna Michiemu, jak i małej córeczce.
    Miejmy nadzieję, że tam gdzie odeszła jest równie szczęśliwa.
    Czekam na epilog.
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie, nie... Ja protestuje! To się tak nie może skończyć :""(
    Płaczę praktycznie od początku tego rozdziału :(
    Nie no nie mogę 😭
    Czekam na epilog :)
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam. Miałam przeczucie, że to opowiadanie zakończy się tragedią. Ale tutaj jest również szczęście. Szczęście w postaci małej Ann. Zatkało mnie ogólnie. Ten rozdział jest tak perfekcyjny i fenomenalny, że nie umiem złożyć żadnego poprawnego zdania, aby miało jakikolwiek sens. Cudo! Istne dzieło sztuki!
    Z niecierpliwością czekam na epilog i dużo weny życzę Ci Kochana!
    Ściskam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :)
    Czytając wszystkie 19 rozdziałów w ogóle nie myślałam o tym jak ta historia się skończy :( Czytając każdy z osobna zapominałam o tym o czym opowiadał prolog...Jednak ostatnio coś mnie natchnęło aby jeszcze raz go przeczytać. Właśnie wtedy zrozumiałam,że a historia nie będzie do końca dobra i szczęśliwa.
    Śmierć ukochanej to cios poniżej pasa. Michael ma na szczęście jeszcze swoją małą córeczkę <3 Miejmy nadzieję,że niecodziennie targają nim takie emocje jak w prologu. Musi być silny dla swojej małej Ann. Musi stworzyć dla niej szczęśliwą rodzinę :*
    Z niecierpliwością czekam na epilog i na wiadomość o twoim nowym blogu :D
    Weny :*
    Buźka :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Umarłam...
    Dziękuje...
    Dowidzenia...



    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana...
    No...
    Ten...
    wiesz...
    Jezu, co ja mogę napisać? Nie umiem pisać aż tak ładnie, żeby opisać to,co czuję.
    Smutek to za mało. Zdecydowanie. Rozpacz? Nie powiedziałabym, bo czuję się dziwnie uduchowiona tą historią. Tak, ona podarowała mi ucztę nie tylko dla zmysłu wzroku, lecz także duchową.
    Prawdę mówiąc, nie mogę się pogodzić z tym, że... Ann już nie ma. Przecież ona była Księżniczką. Zawsze delikatną, subtelną, kruchutką, a zarazem - silną i zdecydowaną. Tym razem zdecydowała się urodzić dziecko. Udało jej się. Ma teraz córeczkę Ann. Znaczy, miała... Bo umarła, a jej córeczka straciła mamusię nawet jej nie znając. To zbyt wiele... To, jak ten świat potrafi być niesprawiedliwy...
    A Michael? Co teraz z nim? Przecież Ann była jego jutrzenką, nadzieją na lepsze jutro, była powietrzem, była jego światem, jak i była nim samym... Teraz jej nie ma. A On? Został sam. Ma przy sobie jedynie małą Ann, lecz czy to nie będzie dla niego zbyt trudne? Udźwignie to wszystko? Oto są pytania...
    Kochana, płaczę, po prostu, płaczę... Zarówno przez smutek, wzruszenie, jak i zachwyt - tak, swym warsztatem wprowadzasz w taki fantastyczny stan. :)
    Kocham. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra... już się uspokoiłam... Ale! czy to się musiało tak skończyć? ;(
    Czemu Wy mi to robicie? :( Ciągle ktoś umiera :(
    Mam prośbę! Błagam! Niech Twoje następne cudowne opowiadanie będzie weselsze! proszę... Proszę! Błagam!
    Chyba jednak się nie uspokoiłam...
    Idę po wino, bo przecież na trzeźwo to się nie da!



    (Magda głęboko oddycha po chwili refleksji)

    Dobrze. W jakiś masochistyczny sposób ma to swój urok :)
    Czekam na epilog i na nową opowieść :)

    Masz buziaka za te emocje :*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Płaczę.
    Jak mogłaś tak zranić Michiego? Mój Boże, źle mi teraz...
    Nienawidzę smutnych zakończeń, chociaż od początku wiedziałam, że ona umrze. Chociaż z drugiej strony smutne końce mają w sobie coś... takiego pięknego. Nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć.
    Tym razem się nie spóźniłam! Ani jeden dzień, normalnie jestem z siebie dumna :D
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiatj Kochana.
    Tylko nie to...
    Dlaczego Ann musiała odejść?
    Dlaczego nie dane jej było patrzeć na to jak dorasta jej córka?
    Nie wiem co mam napisać.
    Jestem rozdarta wewnętrznie.
    Łzy jeszcze lecą...
    Żal mi Michaela, strata żony to dla niego coś strasznego.
    Mam nadzieję ze się podniesie dla Ann, może już nie żony ale córki.
    Czekam na epilog... dlaczego to koniec ? :(
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepraszam za brak komentarza pod dziewiętnastym wspomnieniem, na swoją obronę mam szkołę...
    Dwudzieste wspomnienie...powiem Ci, że strasznie chwyciłaś mnie za serce.
    Ann odeszła, zostawiając swojego ukochanego, dla którego była nadzieją na lepsze jutro oraz zostawiła owoc ich miłości - córeczkę, która nosi jej imię, która nie pozna swojej mamusi, do której mogłaby przyjść i przytulić się.
    Przed Michaelem trudne zadanie, ale musi być silny, bo część jego ukochanej jest z nim na ziemi.
    Z jednej story nie mogę doczekać się epilogu, a z drugiej go nie chcę, bo to będzie ostateczny koniec tej pięknej i wzruszającej historii...
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć :D
    Tak bardzo bałam się, że to się skończy w ten sposób... :(
    Maleńka nigdy nie będzie miała możliwości poznać lepiej swojej mamy... Michi został sam, choć ciężko mówić tutaj o samotności. Ma córkę. Coś, co na zawsze będzie łączyło go z żoną. I w jakiś sposób ona będzie nad nimi czuwała.
    Chcę przeczytać epilog. Chcę wiedzieć, że wszystko się ułożyło. Niechaj będzie już piątek :D
    Czekam niecierpliwie.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej...
    Wiedziałam, że tak będzie. Tylko tu weszłam i od razu przeczułam jak sie to skończy. Rozdział przeczytany wczoraj, ale z powodu robienia z przyjaciółką plakatu jak zwykle z komentarzem przychodzę później.
    Co ja tu mogę powiedzieć :( ? Smutno mi z tego powodu. Bardzo.
    Tak się ucieszyłam, na ten ślub, poród. A ty takie rzeczy dajesz na końcu :/
    Mała Ann już nigdy nie pozna swojej mamy. Za to Michael musi znieść to wszystko i być przy swojej córeczce. Będzie mu bardzo ciężko. Ann była przeciez jego ogromną miłością. Może nie była, a dalej jest?
    Czekam na epilog... Mam nadzieję, że Michi poradzi sobie z tym wszystkim i będzie wystarczająco silny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem!
    Boże jedyny, dziewczyno... co ty ze mną wyrabiasz, co ty z nami wyrabiasz? Ryczę jak bóbr, klawiatura już praktycznie zalana, masakra...
    Z jednej strony, patrząc na to, że to już ostatni rozdział, w środku gdzieś przeczuwałam, że może wszystko skończyć się właśnie w taki sposób. Ale z drugiej strony, ciągle miałam nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze. Już zaczynało być dobrze, ale niestety, życie boleśnie wszystko weryfikuje. I jak widać, nadzieja umiera ostatnia... i umarła razem z Ann.
    Nawet nie wiesz, jak mnie boli serducho. Dlaczego tak cudowni ludzie, muszą odchodzić tak szybko? Córeczka Ann nawet nie pozna swojej mamy. A szkoda, bo była wspaniałą osobą. Michael trafił chyba na najlepszą kobietę, na jaką mógł. Nawet nie wiem, co on musi teraz przechodzić. To straszne, że widzisz śmierć ukochanej osoby. Osoby, której już nikt ci nie odda, pozostają jedynie wspomnienia. Ale musi sobie poradzić. Ma dla kogo żyć, ma swoje maleństwo, którym musi się zająć, dać choć cząstkę normalnego domu. Jestem pewna, że jakoś to przetrwa. W końcu już tyle przeszedł...
    No nic, czekam na epilog! Coś czuję, że przyda się kolejna paczka chusteczek.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  14. No nie! Dlaczego moje przewidywania musiały się sprawdzić? Dlaczego?!
    Na początku tego rozdziału już wiedziałam, że nie będzie dobrze, ale potem... Po porodzie zaczęłam wierzyć, że skoro Ann wciąż jeszcze daje radę, to może... Nie wiem po co dawałam sobie taką nadzieję.
    Staram się jednak zobaczyć w tym wszystkim coś pozytywnego. I w sumie, znajduję :-) To jest trochę tak tragicznie piękne, ale mieli to szczęście, że się spotkali i spędzili ze sobą cudowne chwile. One pozwoliły Ann wierzyć do końca i nie zmarnować ostatnich miesięcy życia. Ich miłość sprawiła, że Ann zostawiła COŚ po sobie - nowe życie. A Michaelowi do końca życia zostaną piękne wspomnienia. Na początku będzie mu ciężko, zwłaszcza, że w swojej córce zawsze będzie widział jej matkę, ale... Mimo wszystko...
    Ann dostała też szansę, żeby zobaczyć swoją córeczkę i pożegnać się z Michelem.
    Jestem ciekawa, jak będzie wyglądał epilog.
    Czekam niecierpliwie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy, ale zawsze staram się coś wyskrobać od serca.
    Tu, jednak, nie jestem w stanie napisać nic mądrego, bo w sercu mam jedynie łzy. To, w jaki sposób opisałaś ich ostatni czas razem - zaręczyny, ślub i poród wywołało szeroki uśmiech na mojej twarzy. Ale to, że Ann umarła... kompletnie mną wstrząsnęło. Cieszę się, że miała sposobność pożegnać się z córką. Mam nadzieję, że Michael będzie dobrym ojcem (ba! jestem tego pewna) i jakoś ułoży sobie życie.
    Czekam na epilog i nie przestaję płakać...
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
    udowodnie-ci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej kochana! :*
    Od dobrych dziesięciu minut siedzę i próbuje się opanować, ale nie potrafię :C
    Już od początku rozdziału moje łzy zaczęły spływać po policzkach, jednak z każdą chwilą jego końca beczałam, po prostu beczałam :C
    Doskonale wiem co przeżywa Michi :c, ten ból, ta pustka :c
    Wiem, bo było mi dane przejść to na własnej skórze. Przez 3 lata, odeszło z tego świata wiele ludzi ważnych w moim życiu i za każdym razem bolało. Czy to byli moi przyjaciele, czy koledzy i koleżanki ze szpitalnej sali. Zawsze była ta pustka i chęć zobaczenia ich po raz ostatni, lecz to było niemożliwe. Rak to cholerne świństwo. To po prostu cholerstwo, nie da się tego ukryć. Ryję psychikę... moją również, cały czas żyje przeszłością mimo, że tego nie chcę, lecz nie umiem inaczej. Z każdym dniem boje się, że to wróci, że znów będę musiała przechodzić to samo... lecz za każdym razem najgorsze jest to, że nachodzi myśl: dlaczego właśnie ja?... Moja szpitalna przyjaciółka odpowiedziała mi wtedy, że Bóg wiedział, że sobie z tym poradzisz... u mnie się to sprawiło u niej również, ale co z resztą tych wspaniałych i radosnych, mimo tego, że cierpią, dzieci. Ze starszymi ludźmi... i najgorsze jest to, że nikt nie zna na to odpowiedzi :c
    Miałam to napisać w epilogu, ale wiem, znając moją sklerozę, że pewnie bym zapomniała :), więc wiedz, że ten blog naprawdę skradł mi ogromną cześć mojego serca. Za każdym razem pokazywałaś nam, że miłość nie ma granic, że jeśli się kogoś kocha to kocha się go takim jakim jest. Nie ma ograniczeń.
    Zarazem ukazałaś nam to, co naprawdę trzeba przechodzić. Walkę.. walkę z tym cholernym życiem, które za każdym razem daje nam pod nogi kłody, niektórym udaje się je przejść innym niestety nie. Ten blog był dla mnie naprawdę dużą częścią mojego życia :*
    Dziękuje ci za niego ♥
    Zawsze piękny, zawsze wspaniały i cudowny ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i przepraszam, za te moje wywody :)
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. ..Nie wiem co mam napisać..
    To już ostatnie wspomnienie..Koniec naprawdę przepięknej historii.(tak, wiem, że jeszcze epilog..ale chyba to już nie to..)
    Czy tylko ja cały czas wierzyłam w happy end? Jestem prawie na 100% pewna, że nie.
    Byli niesamowitą parą. Tyle razem przeszli.. Wzięli ślub..mieli córeczkę..Do ostatniego akapitu miałam tą nadzieję..Wzruszyłaś mnie. Mała Ann nie będzie mogła poznać swojej wspaniałej mamy, Michi spełni się idealnie w roli ojca. Tego jestem pewna.
    Żal..a jednocześnie taka mała nadzieja, nadzieja tego, że Ann zawsze przy nich będzie, będzie ich Aniołem Stróżem.
    Piękne zakończenie..Nie lubię takich, ze względu na ten smutek..ale to..jest naprawdę cudowne, wzruszające..
    Nie wiem co mam napisać..
    Pozbieram się na epilog, okej?
    Dziękuję za tyle pięknych emocji<3
    Ściskam mocno:))
    Ps.zapraszam też do siebie na 53;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaki smutny rozdział.. Cały czas miałam nadzieje, że uda im się żyć długo i szczęście, ale niestety nie udało mi się. A historia ich miłości była piękna i wzruszająca :)
    Czekam na epilog!

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej, na początku przepraszam za spory poślizg, ale pozwolisz, że już nie będę się tłumaczyć.. :)
    Kochana, to jest wspaniałe! Wzruszyłaś mnie, aż nie wiem co mogę napisać! <3
    Czułam, że to się skończy tragedią, ale jednak cały czas miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. :')
    Nie jestem w stanie sklecić jeszcze jakiegoś sensownego zdania. Zatkało mnie. Ten rozdział, jak i cała historia to po prostu dzieło sztuki! <3
    Niecierpliwie czekam na epilog!
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie mam pojęcia, co napisać..
    Ostatni wpis na blogu, który był jednym z moich ulubionych, i taki smutny koniec. :/
    Przez chwilę myślałam, że będzie dobrze, że jeszcze stworzą fajną rodzinę, ale jednak nie. Smutno mi z tego powodu, nawet nie wiesz jak bardzo, bo polubiłam Michiego i Ann, i miałam nadzieję, że im się ułoży..
    Ten rozdział jest po prostu cudowny. ;)
    Czekam na epilog.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wiem co napisać...jestem w szoku,jestem załamana...dziękuję ❤
    To naprawdę piękny rozdział,oboje mają piękną córeczkę...wielka szkoda że malutka wychowa się bez matki :(
    Ja kończę ten krótki wywód i idę dalej płakać przez ten idealny rozdział...czekam z niecierpliwością na epilog i z e smutkiem ❤
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Jestem...
    Ja... Nie wiem... Nie wiem, co mam napisać... To wszystko jest... To jest takie magiczne, takie piękne... Mimo tego, że tak smutne. Ale przepiękne...
    Tyle łez wylanych... No cóż poradzę, emocje wzięły górę...
    Malutka Ann już nie pozna matki... Ale na pewno ma wspaniałego ojca, który kocha ją najbardziej na świecie. Nigdy jej nie zostawi...
    Ten rozdział zawładnął moim sercem... Tego możesz być pewna.
    Już teraz Ci dziękuję... ❤
    Pozostaje jednak czekać jeszcze na epilog... Kolejna łezka w oku się kręci, że ta genialna historia dobiega końca... Ale cóż... :(
    Pozdrawiam i weny kochana :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeny, nie wierzę. Jest już epilog a ja dopiero komentuję ten rozdział, przepraszam Cie bardzo. Nie wiem co mogę napisać... Nie spodziewałam się tego. Piękny <3

    OdpowiedzUsuń