piątek, 29 stycznia 2016

Wspomnienie dziesiąte

Drogi Michaelu!
Wydawało mi się, że lepiej będzie, jeśli nieco ograniczymy nasze kontakty…
Ale wiesz, co?
Lepiej jest, kiedy jesteś obok.
Lepiej jest, kiedy otwieram oczy, a Ty jesteś obok.
Nie słyszałam Twoich słów, ale z całą pewnością moje imię wydobywające się z Twoich ust brzmi pięknie… Najpiękniej na świecie.
Nasze ostatnio spotkanie było fantastyczne. Zapewne moi rodzice już wszystko Ci opowiedzieli, ale chcę, żebyś wiedział to ode mnie.
To było najlepsze spotkanie w całym moim życiu.
Dziękuję.

Twoja Ann.

 


          Wpatrywał się w biały sufit swojej sypialni. W nocy nie zmrużył oka. Cały czas miał w głowie wydarzenia minionego wieczoru. Kiedy tylko zamknął oczy, w głowie pojawiał mu się jej obraz. Obraz ostatnio spędzonych z nią chwil.
         
Jak to możliwe, że taka krucha, z pozoru nieznajoma dziewczyna, tak bardzo zawróciła mu w głowie? Jak to możliwe, że budzi się każdego ranka z chęcią, by wyjść jej na spotkanie. Jak to możliwe, że ledwie się znają, a on ma wrażenie, jakby spotykali się codziennie od kilku lat? Skąd poczucie takiej swobody, gdy są razem? Skąd poczucie takiego bohaterstwa, gdy sprawia, że jej ustaw wyginają się w uśmiechu? Skąd chęć odebrania ciężaru, który spoczywa na jej barkach? Tak. Michael Hayböck wpadł po uszy. Zakochał się w Ann Warmer. W dziewczynie z trzeciego rzędu. W głuchej dziewczynie. W dziewczynie chorej na raka. W dziewczynie, która dodaje mu chęci życia. Tak… to zdecydowanie jej wyjątkowość.
         
Odrzucił kołdrę na bok i siadł na skraju łóżka. Łokcie wsparł  na kolanach, a twarz ukrył w swoich silnych dłoniach. Musiał mocno zacisnąć oczy, by łzy nie wydobyły się na światło dzienne. Oddychał szybko i głęboko. Chciał się uspokoić. Wiedział, że teraz musi obrać twardą skorupę i udać się do szpitala, pokazać, że jest przy niej i że będzie, kiedy tylko będzie go potrzebowała. Z tą myślą spojrzał w okno.
          Za oknem było szaro. Chmury przysłoniły piękne niebo. Wzmógł się dość silny wiatr. Taka pogoda zwiastowała opady deszczu. Czy to przypadek, że pogoda za oknem tak idealnie odzwierciedlała to, co działo się wewnątrz jego głowy? Miał tylko nadzieję, że tak jak w przyrodzie, w jego życiu po deszczu wyjdzie słońce… W jej życiu… W ich życiu…
          Podszedł do okna. Uniósł wzrok do góry. Ponownie przymknął powieki. Nie potrafił powstrzymać łez. Jak miał sprawić, by była silna, gdy on sam nie potrafił? Otworzył oczy i zacisnąwszy ręce w pięść uderzył nimi w ramy okna. Krzyknął z bezsilności. Miał ochotę coś rozwalić. Wiedział jednak, że to nie czas na tego typu akty desperacji. Uchylił okno, by chłodne powietrze zastąpiło duchotę. Chwycił pierwsze lepsze ubrania i zamknął się w łazience.
          Z jeszcze wilgotnymi włosami wsiadł do samochodu. Kiedy wyjechał na drogę i zatrzymał się na pierwszych lepszych światłach musiał wyłączyć radio. To piekielne urządzenie irytowało go jak nigdy wcześniej. Wybrzmiewały z niego jakieś radosne, bezsensowne rytmy, które w ogóle nie pasowały do jego nastroju. O wiele łatwiej było mu skupić się na drodze w ciszy.
          Kiedy przed jego niebieskimi tęczówkami wyrósł duży, biały budynek, nie potrafił zrobić choćby kroku. Zacisnął dłonie i wbił je w kieszenie spodni. Jęknął odchylając głowę do tyłu. Zastanawiał się, jak powinien się zachować. Chciał, żeby się obudziła. Chciał, by zobaczyła, że jest przy niej i mimo wszystko zostanie.
          Przekroczył próg szpitala. Za pulpitem siedziały trzy panie. Jedna z nich odbierała wciąż rozdzwoniony telefon, a dwie pozostałe zajmowały się ludźmi ustawionymi w kolejkę. Nie zwracając większej uwagi na dość zatłoczone, jak na tak wczesną porę korytarze, udał się przed siebie. Założył zielony fartuch i przeszedł przez oszklone drzwi. Państwo Warmer już stali przy szybie i obserwowali swoją córkę.
– Dzień dobry – odezwał się.
– Och. Cześć, Michaelu – Witold uścisnął mu dłoń.
– Co z nią? – wskazał głową na pomieszczenie, w którym znajdowała się Ann.
– Jak na razie bez większych zmian. O dziesiątej mają robić jej kolejne badania. W tak zaawansowanym stadium choroby, wszystko zmienia się z godziny na godzinę – szepnęła kobieta.
         
Zacisnął usta w wąską kreskę i położył dłoń na ramieniu pani Warmer. Odwrócił się do szyby. Po raz pierwszy widział ją w takiej rozsypce. Była blada, niemal przezroczysta. Jej powieki i obszar dookoła nich były sine. Leżała nieruchomo. Jej chude ciało, zrobiło się jeszcze bardziej wątłe. Nie wiedział, że ten widok, wywoła u niego falę paniki. Zastanawiał się, co będzie jeśli ona tego nie przeżyje? Co będzie jeśli jeszcze długo się nie obudzi? Ile można spać?
          Szybko odwrócił się tyłem do szyby, odszedł na kilka kroków i oparł się o chłodną ścianę.
– W porządku? – usłyszał szept Isabel.
          Pokiwał potwierdzająco głową.
– Wiemy, że to nieprzyjemny widok. Nie, my też do niego nie przywykliśmy – jej głos stawał się bardziej wyraźny, jakby podchodziła do niego. – Po prostu już widzieliśmy ten obraz. Możesz być jednak pewien, że za każdym razem czujemy się tak samo jak ty teraz – kobieta wyrosła obok niego.
– Czy ja… – jąkał się. – Czy ja mogę do niej wejść.
          Zlustrował kobietę swymi tęczówkami. Uniosła nieco kąciki ust i pokiwała powolnie głową.
– Możesz. Oczywiście, że możesz. Ann na pewno się ucieszy. Jednak nie możesz być tam zbyt długo, lekarze nie pozwalają na więcej niż piętnaście minut w ciągu godziny.
          Skinął głową na znak, że rozumie każde z jej słów. Popatrzył na nią przez szybę, by po chwili skierować się do szklanych rozsuwanych drzwi. Wchodząc do środka, popchnął je w bok.
         
Do jego nozdrzy uderzył zapach środka do odkażania. Do jego uszu doszedł hałas wytwarzany przez aparatury, do których była podłączona Ann, a do jego napłynęły łzy. Łzy nieszczęścia. Widział ją. Przez szybę wyglądała lepiej. Kiedy dzieliły go od niej tylko metry, zauważył, że wyglądała znacznie słabiej.
         
Chwycił krzesełko stojące obok jej łóżka, przysunął do siebie i bezwładnie na nie opadł. Patrzył na nią przez chwilę. Jej klatka piersiowa to podnosiła się, to opadała. Wyglądała, jakby spała. Bo faktycznie tak było. Uniósł lekko lewy kącik ust. Niepewnie podniósł rękę i chwycił jej dłoń. Była ciepła. Jej skóra była miękka. Nie mógł powstrzymać łez, zebranych pod powiekami. Spłynęły po jego policzkach. Kiedy wyrwał się z zamysłu, pospiesznie je otarł.
– Widzisz jak na mnie działasz? – szepnął, poszerzając uśmiech. – Musisz się obudzić. Przecież ja nie płaczę. Chłopaki nie płaczą.
          Gładził kciukiem jej delikatną dłoń. Była taka chuda, krucha… Wydawało mu się, że pod wpływem większego ścisku kości popękają w mak.
– Musisz się obudzić, Ann… Jestem tutaj i uwierz mi, że będę przez cały czas, ale chcę zobaczyć twoje śliczne oczy, doświadczyć twojego bezgłośnego śmiechu i zetknąć nasze wargi w pocałunku. Musisz być silna, Ann. Jeżeli nie dla mnie, to dla twoich rodziców. Oni bardzo się martwią…
          Mamrotał, jakby był w jakimś amoku. Jak to możliwe? Jeszcze nigdy nie popadł w coś podobnego. Nie spuszczał oka z ciemnowłosej dziewczyny, bezwładnie leżącej na szpitalnym łóżku. Łzy ponownie zaczęły ściekać po jego policzkach, torując sobie drogę, by w końcu kapać na nieskazitelnie czyste białe kafelki.
          Przyłożył dłoń dziewczyny do ust i ucałował jej wierz. W tym momencie, wydawało mu się, że przez jej twarz przeszedł cień uśmiechu. Wytrzeszczył oczy. Serce zaczęło mu bić z podekscytowania. Powtórzył gest. Wtedy był pewien. Lekki, niemal niedostrzegalny uśmiech zagościł na jej twarzy.
– Ann? – zapytał delikatnie. – Ann?
          Łzy i smutek nagle się ulotniły, zostawiając miejsce dla nadziei. Poderwał się z krzesła i spojrzał na nią z góry. Bezustannie gładził jej dłoń i szeptał jej imię. Kiedy zaczęła poruszać powiekami jego uśmiech poszerzy się tak, że zajmował niemal całą twarz.
          Uchyliła powieki, ale po kilku sekundach ponownie je zamknęła. Na jej buzi zagościł grymas. Nie potrafił się nie zaśmiać z tego powodu. Powtarzał jej imię jak mantrę. Ponownie rozchyliła powieki. Rozszerzała je stopniowo ukazując coraz większe zielone oczy. Po chwili jej krągłe tęczówki lustrowały go spojrzeniem.
– Ann… Obudziłaś się – szepnął, zakładając jej kosmyk włosów za ucho.
          Lekko się uśmiechnęła.  Michael odwrócił się do okna. Rodzice Ann stali z przyklejonymi do szyby dłońmi. Patrzyli na niego z niemałym zdziwieniem. Uśmiechnął się do nich i machnął ręką, by natychmiast weszli do środka.
          Nie musiał na nich długo czekać. Niemal wbiegli do środka. Kobieta widząc, że jej córka odzyskała świadomość rozpłakała się, a mężczyzna od razu ucałował jej czoło. Był to najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek mógł doświadczyć.

*

           Przysiadł na ławce przed szpitalem. Chmury nieco się rozstąpiły, by udostępnić miejsce dla jasnych gwiazd. Uśmiechnął się. Spędził cały dzień z Ann. Mimo że nie zamienili ze sobą ani jednego słowa, on nie spuszczał z niej wzroku, a ona posyłała mu dyskretne uśmieszki. Kiedy o tym pomyślał serce trzepotało mu jak oszalałe.
          Nie wiedział jak długo siedział na ławce. Był pogrążony w myślach. W myślach o niej. O Ann. Chciał się podnieść z ławki, gdy usłyszał swoje imię. Odwrócił się w stronę, z której dobiegał kobiecy głos. Zauważył Isabel.
– Złapałam cię jeszcze – westchnęła z uśmiechem. – Proszę, Ann prosiła, żebym ci to dała. Podyktowała mi te słowa, a ja je spisałam… Mam nadzieję, że nie jesteś zły.
          Wyciągnęła rękę, w której trzymała białą, starannie złożoną kartkę. Uśmiechnął się i chwycił korespondencję. Jak mógłby być zły?
– Dziękuję – powiedział.
– Wpadniesz jutro? Myślę, że Ann się ucieszy.
– Oczywiście. 

Nadzieja nie umiera...”


**************
Hej Kochane! ;*
Jak Wam się podoba powyższe wspomnienie?
To już dziesiąte! :o
Jak ten czas szybo płynie! :))
Mnie się ono nie za bardzo podoba...
Ale to Wy jesteście najlepszymi krytykami, więc czekam na Waszą opinię. ;) 

Bardzo chciałam Wam podziękować za tak ciepłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. ♥
Co do Waszych blogów, to mimo ferii nie dałam rady wszystkich na bieżąco czytać, dlatego postaram się je jeszcze dziś nadrobić. :) 

Całuję!

PS. Kochane, a jak w Zakopanem? Która z Was była? Jak Wasze przeżycia? :D Opowiadacie! ^^  

20 komentarzy:

  1. Hej hej jestem. Przepraszam że nie udzielałam się pod poprzednimi wspomnieniami ale jak sama za pewne rozumiesz , że szkoła to najgorsze co może być. Niestety ferie mi się kończą więc pewnie znowu nie będę obecną, ale przejdźmy do konkretów.
    Rozdział bardzo sympatyczny. Nie wiem czemu narzekasz. Chyba Michi bardzo zżył się z naszą bohaterką.
    Weny przy następnym wspomnienia
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Czemu ja się uśmiecham, gdy widzę że dodałaś nowy rozdział?
    Ale przejdźmy do konkretów.
    Rozdział jest super!
    To nie przypadek, że Ann wybudziła się właśnie przy Michaelu. A raczej tak mi się wydaje. Michi się cholernie zakochał.
    Czekam na następny!
    Buziaki :*!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!
    Rozdział jak zwykle świetny, powtarzam się, wiem, ale taka jest prawda. :)
    Michi się nam zakochał, ale on też nie jest obojętny Ann. Ach, nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy nasza bohaterka się obudziła. Do tego te wszystkie emocje, aż mi chciało się płakać.
    Teraz pozostaje mi czekać niecierpliwie na kolejne wspomnienie.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku :))))
    Mimo łez spływających po moich policzkach nie potrafiłam opanować uśmiechu <3
    Przepiękne jak zawsze ♥
    Michi nasz słodki Michi *-* XD jak zawsze idealny ♥ :D
    Ann :) hmm.. cudownie, że się obudziła <3333
    Czekam z niecierpliwością na kolejny ♥
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :*
    Przepraszam,że pod poprzednim rozdziałem nic nie napisałam :(
    Przestraszyłam się gdy przeczytałam o Ann w szpitalu. O tym,że ma raka...Ale teraz można już miec tylko nadzieje na to,że bedzie lepiej :)
    Czekam na kolejny :*
    Weny życzę
    Buźka :3
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, nie mam pojęcia co napisać, serio..
    Piękny rozdział ♥ Powaliłaś mnie nim na kolana i uwierz, ale w tym momencie jestem skłonna bić Ci za niego brawa ;)
    Michi naprawdę zżył się z Ann i chyba wyczuwam tutaj jakieś minimalne uczucia ^^ Bardzo się ciesze, że dziewczyna się obudziła. Szkoda mi było Michiego, ale chyba jeszcze bardziej jej rodziców.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny, weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Jak możesz być niezadowolona z tego wspomnienia? Dla mnie ono jest chyba najlepsze z dotychczasowych. Najbardziej wzruszające i całość czytałam z zaciśniętym gardłem i irytującą mgiełką przed oczami. Ja nie wiem co Ty ze mną robisz!
    Jak widać, Michi też ma ogromny wpływ na Ann. Jego obecność sprawiła, że dziewczyna się obudziła. No, może z medycznego punktu widzenia było inaczej, ale ja nie chcę sobie tego inaczej tłumaczyć. Ach, i jeszcze ta wiadomość... Chylę czoła także dla rodziców Ann. Takich to tylko szukać ze świeczką. Nie każda córka mogłaby sobie pozwolić na to, by dyktować matce tak osobiste słowa/myśli. No i to, w jaki sposób traktują Michaela. Inni pewnie nie pozwoliliby mu się zbliżyć do córki. Podziwiam ich, ale oni chyba po prostu widzą, co dla ich dziecka jest ważne.
    Czekam na następny.
    Serdecznie pozdrawiam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! ;*
    Yaaay, dotarłam jeszcze dziś!
    Ech, ostatnie dni są straszne, jeśli chodzi o czas... -.-' Ale przecież nie o tym teraz, no! ;D
    Rajciu... No, właśnie. Ja również się zastanawiam, jakim cudem tak krucha i delikatna osoba, jaką jest właśnie Ann, zdołała tak zawrócić w głowie Michaela? Na to pytanie chyba sami zainteresowani do końca nie znają odpowiedzi...
    Siła miłości... Czy kiedykolwiek ktokolwiek będzie w stanie pojąć jej fenomen? Nie sądzę... To, jak Ann wybudziła się, gdy Michael wszedł do jej sali... Och, to było takie magiczne, niespodziewane...
    Ten jego monolog Michaela... To, jak wręcz rozpaczliwie mówił do Ann... Naprawdę, przeszły mnie dreszcze. Niesamowite. I... Ann się obudziła. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, ile to znaczyć mogło dla blondyna. Niewiele osób umiałoby... Tak na dobrą sprawę, to tego chyba nie można nawet słowami opisać. Bo jak? Jakichkolwiek przymiotników by się nie użyło, to i tak będzie za mało... Fascynujące są te uczucia w życiu człowieka. :)
    Ann chciała również ograniczyć kontakty z Michaelem, a tu ciach... Się miłość z tego zrobiła. :D hehe To znak raczej, że przed miłością nikt nie ucieknie.
    Wszystko z pozoru piękne, no nie?
    Miłość, wielkie uczucie, nieopisane uczucia... a guzik prawda... Choroba wszystko niestety skreśla.
    Dlaczego Ann? Czemu taka wspaniała osoba, jak ona? No? Czy na to pytanie ktoś może odpowiedzieć? Prawdopodobnie również nikt tego nie wie... Ja sobie tego nie umiem wytłumaczyć... Życie jest takie niesprawiedliwe. ;/
    Kochana, rozdział natomiast jest cudowny! ;* I wypluj te słowa, że Ci się nie podoba! Powyższy rozdział jest kolejnym majstersztykiem, który wyszedł spod Twojej utalentowanej łapki! ;*
    Buziam. ;**
    Kocham. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. No to jestem! ♡
    Chyba wszędzie muszę to pisać, ale... bardzo, bardzo Cię przepraszam za nieobecność u Ciebie.
    Oczywistą oczywistością jest fakt, że piszesz genialnie. Każdy rozdział jest wyjątkowy.
    Na tym rozdziale uroniłam łzę, a może i kilka. Tak, łatwo się wzruszam... i serce mi się krajało, gdy czytałam przeżycia Michaela. Przecież on na to nie zasłużył. Ann też. Najważniejsze, że Ann się obudziła... Jednak mam wrażenie, że to tylko chwilowe szczęście. Chyba włączyła się u mnie opcja pesymistki.
    Czekam na następny ;*

    Buziaki,
    British Lady ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduję się ♥
    Boziu, już dziesiątka... kiedy to minęło? Ja mam wrażenie, że ta historia dopiero się rozpoczęła. Cudowny rozdział! Nie wiem, jak ty to robisz, ale każdy kolejny jest aż wręcz nasączony różnymi emocjami, które po prostu sprawiają wrażenie, jakby to wszystko działo się naprawdę.
    Ktoś tu nam się porządnie zakochał :) Od samego początku wiedziałam, że między tą dwójką prędzej czy później uroczy się coś większego. Oboje zasługują na siebie, bo tworzą naprawdę piękną, zgraną parę, może i nawet drużynę w walce o zdrowie i lepsze życie. Aż mnie serce bolało, jak czytałam wewnętrzne rozterki Michaela. Strasznie to przeżywa. Zresztą, wcale mu się nie dziwię. Ann się obudziła. Akurat, kiedy on był w pobliżu. Nie sądzę, aby to był przypadek. Wszystko boli jeszcze bardziej, jak pomyślę o tym, że tak fajna, sympatyczna dziewczyna jak Ann musi tak cierpieć. Życie jest cholernie niesprawiedliwe...
    Czekam na kolejne! ♥
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Melduję się!
    Wszystkie wspomnienia przeczytałam na jednym wdechu. Cudowne, za każdym coraz bardziej zachwycałam się tą historią. Jest piękna, tyle tu emocji. Michael jest przedstawiony jako mężczyzna idealny. Wielka szkoda, że naprawdę takich nie ma (może są, ale przede mną się chowają). Widzę tu piękne i już bardzo głębokie uczucie między głównymi bohaterami. Och, ogromnie mi szkoda Ann, dlaczego takie okropne choróbska muszą przychodzić do tak cudownych osób.
    Jestem zadowolona, że Ann się obudziła, a obudziła się w chwili, kiedy siedział przy niej Michi. To wcale nie przypadek. Jestem wręcz pewna, że to coś oznacza.
    Czekam na kolejne wspomnienie i cieszę się, że spodobało Ci się u mnie.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej kochana..
    Przepraszam, że nie komentowałam (jestem cały czas na bieżąco) ostatnio byłam w ciągłym biegu a niecałe dwa tygodniu temu w tym biegu się zatrzymałam i znalazłam się w totalnej rozsypce (jeśli czytałaś notkę na moim blogu to pewnie wiesz:) )
    Ale już do rzeczy.
    Ogromnie się cieszę, że Ann się przebudziła:)
    I to jeszcze kiedy Michael był koło niej. On strasznie to przeżywa, widać, jak bardzo jest dla niego ważna.
    Tą końcówką zaostrzyłaś moją ciekawość do maximum.
    Już nie mogę sie doczekać kolejnej części! Co ona tam napisała?
    Dużo weny!
    Ps. Zapraszam do mnie na 43:)
    Buziaki:***

    OdpowiedzUsuń
  13. Doskonale rozumiem uczucia Michaela. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo na niego wpłynęła wieść, że Ann ma raka. Bo to nie jest zwykłe przeziębienie, którego można się łatwo i szybko pozbyć. Droga do wyzdrowienia Ann może być bardzo długa i wymagająca. A może jej wcale nie być... To wszystko sprawiło, że Michi sam nie wiedział, co robić. Nie może jej w żaden sposób pomóc. Może jedynie być przy niej i wspierać ją, dawać jej nadzieję, wybudzać ze śpiączki...;D Rodzice Ann musieli być nieźle zdziwieni. Ale miłość to największa siła na świecie. ;)
    Pozdrawiam! ;**
    serca-dekalog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudowny rozdział jak zawsze z resztą :*
    Jeju jak ja tak będę się często wzruszać to nie wiem jak tak dalej pociągnę XDD
    Coś za szybko ten 10 rozdział juz... Masakra jak to leci szybko xd
    Chyba nie umiem komentować ostatnio 😂
    Czekam na kolejny, weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem :)
    Nadrobiłam zeszły rozdział,przeczytałam ten i jestem wniebowzięta tym co nam tutaj ukazujesz :)
    Michael się zakochał, oj zakochał. "Wpadł jak śliwka w kompot"
    Mam nadzieję,że Ann jak najszybciej dojdzie do siebie.
    Przepraszam za ten komentarz,ale mam dużo zaległości na innych blogach :(
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Po nadrobieniu poprzedniego rozdziału jestem :3
    Rozdział idealny,po prostu poezja 😍
    Nie mogę tak się wzruszać,nie mogę 😂
    Wybacz za tak krótki komentarz,pisany na szybko przed korepetycjami z matematyki :(
    Kochana z niecierpliwością czekam na następny ❤
    Buziaki 😚

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem :)
    Kochana, że rozdział idealny chyba nie muszę pisać? ;* Nie przyjmuję do wiadomości, że myślisz inaczej. Zrozumiano, huh? ;*
    Jaki zwrot akcji! Kompletnie nie spodziewany.
    Zacznę jednak od początku. Nie mogę się nadziwić jak Michael w tak krótkim czasie rozwinął swoje uczucia do dziewczyny. Niewyobrażalne! Do tego wszystko opisujesz tak prawdziwie, że nie mogę wyjść z podziwu! Wielki ukłon w Twoją stronę! ^^
    Te jego wszystkie gesty świadczą o tym jak jej potrzebuje. A jego bezsilność, aż jest nieprzyjemna.
    Czytając o tym jak nie wie co robić, jak bezsensownie drażnią go najmniejsze ruchy, czy dźwięki. Jejku, aż smutno mi się zrobiło.
    A potem jak wszedł do Ann i zobaczył ją taką bezbronną, chorą, bezsilną i znów to jego rozgoryczenie, aż serce mnie zakuło.
    A potem wielka sensacja. Ann się ocknęła! I jestem przekonana, że to sprawka przede wszystkim naszego Blondyna! Czyżby słyszała co do niej mówił? A szczególnie jak chciałby ją pocałować? Może to ją zmotywowało? Piszę głupoty, wiem :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo spóźniona, ale obecna :)
    Nadrobiłam zaległości :)
    Mam nadzieję, że Ann szybko wyzdrowieje i będzie z Michaelem szczęśliwa.
    BTW, Michael wpadł jak śliwka w kompot, co stwierdziła moja poprzedniczka, Lola ^^.
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej !
    Wreszcie udało się wpaść i mnie. Troche mi głupio,bo tyle razy zapraszałaś a ja nie miałam czasu żeby wpaść.. Ale nadrobiłam wszystkie rozdziały i teraz jestem na bieżąco :)
    Rozdział jest piękny ❤ Powaliłaś mnie serio.. Chciałabym żeby Ann wyzdrowiała i mogła być w pełni szczęśliwa z Michim. Czy tak się stanie ? Nie wiem,ale na pewno czytając kolejne rozdziały(obiecuje,że teraz już na bieżąco :P ) się dowiem.
    Weny kochana ;*
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj kochana!

    No dobra, dobra. Zwracam honor Michiemu. Nie wystraszył się, nie uciekł, stanął, póki co, na wysokości zadania. Do tego się zakochał. Cholernie, prawdziwie i mocno się zakochał, choć to zakochanie nie będzie łatwe. Wiem, wiem, powtarzam się, ale ona naprawdę będzie cholernie, kurewsko trudne. Ann nie jest jego roześmianą fanką, stojącą pod skocznią i piszczącą. Ann nie pojedzie za nim do Oslo, Zakopanego czy innej Rosji. Ann nie będzie gotowa poświęcić się całkowicie. Ann może nie zrobi z niczego szalonego.
    Nie pójdą razem na romantyczną randkę do ekskluzywnej restauracji, nie będzie kąpać się z nim w fontannie. Nie będzie normalną dziewczyną.
    Bo Ann jest chora i krucha. Bo chociaż teraz obudziła się, co było wspaniałe i zrobiła to dla niego i przez niego, nie oznacza to, że problemy zniknęły, że stał się cud i ona będzie zdrowa.

    To co piszę wcale nie oznacza, że nie chcę, żeby byli razem szczęśliwi. Oczywiście, że tego chcę! Niczego nie pragnę tak, jak tego, że Michael i Ann wiedli długie i szczęśliwe życie. Wiem jednak, że świat to nie koncert życzeń. A szkoda, wielka.

    Życzę ci weny i ślę buzkiaki.

    Zuzek.

    OdpowiedzUsuń