piątek, 4 marca 2016

Wspomnienie piętnaste



Drogi Michaelu!
Kiedy pisałam o pikniku… pisałam szczerze.
Wiem, że SMS-y znikną, dlatego napiszę to listownie.
Nigdy, przenigdy nie wymarzyłam sobie piękniejszego pikniku. Na zawsze zapamiętam smak tamtych lodów, słodyczy truskawek oraz Twoich rozżarzonych ust.
Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
Dziękuję!
Twoja Ann
Na zawsze Twoja 



          Zła aura, jaka panowała jeszcze kilkanaście dni temu odeszła w zapomnienie. Znad miasteczka zniknęły chmury, ustępując miejsca promieniom słonecznym. Ludzie zrzucili płaszcze i ponownie cieszyli się chwilami gorąca. Z szerokim uśmiechem na ustach, ubrany w cienką, błękitną koszulę i jasne, równie cienkie spodnie, siedząc za kierownicą samochodu, zmierzał do Ann. Na siedzeniu obok leżał duży piknikowy kosz, pełen smakołyków. Na tylnim siedzeniu znajdował się gruby koc. Myśl o tym, że już niedługo znowu się z nią spotka, napawała go takim podekscytowaniem, że noga sama mocniej cisnęła pedał gazu.
          Pospiesznie minął ludzi tłoczących się na ciasnych korytarzach szpitala i nie zważając na niemiłe komentarze pod jego adresem zapukał do jednych z drzwi. Odpowiedziało mu ciche „proszę”. Wychylił się zza nich i ujrzał doktora Krause. Mężczyzna uniósł wzrok, a widząc kto stoi w drzwiach, ruchem ręki zaprosił go do środka.
– Dzień dobry, panie doktorze – odezwał się z uśmiechem.
– Dzień dobry, niech pan wybaczy, zapewne pacjenci już się niecierpliwią, ale mam tyle roboty, że nie wiem w co najpierw ręce włożyć. Pozwoli pan, że podczas naszej rozmowy będę wykonywał moje obowiązki, dobrze?
– Oczywiście, rozumiem. Chciałem tylko zapytać… Czy ten spacer z Ann jest nadal aktualny?
          Lekarz uniósł wzrok znad wypisywanej karty jednego z pacjentów i spojrzał na niego dużymi brązowymi oczyma.
– To znaczy… – dodał szybko – pan doktor mówił, że jak tylko pogoda się poprawi, Ann będzie mogła wyjść na mały spacer. Jest gorąco i pomyślałem, że to ten dzień – wyjaśnił.
          Mężczyzna chwilę lustrował postać młodego Austriaka. Wyraz jego twarzy nie mówił nic, a tęczówki zdradzały równie mało. Po kilku sekundach uśmiechnął się szeroko.
– Podoba mi się, że ktoś mnie słucha – obdarzył Michaela szczerym uśmiechem. – Oczywiście, proszę przysłać tutaj pielęgniarkę, wyrażę moją zgodę, a ona przyszykuję panią Warmer do wyjść na zewnątrz. Poinformuje pan rodziców pacjentki? Obawiam się, że nie dam rady się stąd ruszyć.
          Hayböckowi serce zabiło szybciej. Uśmiechnął się od ucha do ucha i energicznie pokiwał głową.
– Oczywiście, tak zrobię.

– W takim razie, proszę przysłać tutaj jedną z pielęgniarek dyżurnych, no i oczywiście życzę państwu udanego spaceru – zaśmiał się starszy z panów. 
– Dziękuję, do zobaczenia – rzucił niemal biegnąc do drzwi.
          Szybko szedł w stronę szpitalnej sali Ann. Dostrzegł wychodzącą z niej pielęgniarkę.
– Przepraszam! – podbiegł do niej. – Doktor Krause prosił, by przyszła pani do jego gabinetu, Ann ma wyjść dziś na dwór – powiedział uradowany.
          Kobieta widząc jego entuzjazm i podekscytowanie kiwnęła głową i z uśmiechem na ustach poszła w stronę gabinetu lekarza.
          Blondyn wziął głęboki oddech i zapukał do drzwi. Wiedział, że znajdują się tam jej rodzice, dlatego znacznie bardziej komfortowo było zapukać. Wychylił nos zza nich i zobaczył uśmiechnięte twarze całej trójki. Przekroczył próg z uśmiechem tak samo szerokim, jak uśmiechy zgromadzonej trójki.
– Dzień dobry – rzucił.
– Witaj – zgodnie odpowiedziało małżeństwo.
          Podszedł bliżej łóżka. Ann patrzyła na niego wielkimi oczyma i z szerokim uśmiechem naklejonym na usta. Dłonie wyprostowała tak, że mógł wierzch dłoni skierowała ku niemu, a czubki palców skierowała ku sobie. Obie dłonie skierowała do góry, robiąc taki ruch, jakby otwierały się szlabany. Następnie prawą dłoń podniosła na wysokość swojej twarzy, zetknęła kciuk z palcem wskazującym, a resztę palców wyprostowała. Był tym oczarowany. Po raz pierwszy zwróciła się do niego językiem migowym. Z całej gestykulacji zrozumiał tylko ostatni znak. „Dobrze.” Uśmiechnął się do niej i ucałował jej policzek.
– Powiedziała „dzień dobry” – wyjaśniła Isabel.
– Och. 
– Chcesz jej odpowiedzieć? – zapytał mężczyzna.
          Michael energicznie przytaknął głową. Pan Witold powoli pokazywał mu te same ruchy, które wcześniej wykonywała jego córka. Po chwili Michael płynnie przywitał się z dziewczyną. Jej uśmiech się poszerzył. Zaczęła klaskać w dłonie. Widząc jej radość serce mu się ścisnęło.
– Przepraszam, zapomniałem państwu powiedzieć. Czy nie byłoby problemu, gdybym dziś wyszedł z Ann na spacer. Rozmawiałem już z lekarzem – powiedział, zwracając się do rodziców dziewczyny.
          Matka Ann gwałtownie odwróciła głowę w kierunku męża. Wydawała się zaskoczona i to… niemile. Usta miała rozchylone, a oczy wytrzeszczone.
– Coś nie tak? – zapytał niepewnie Michael.
          Kobieta długo jeszcze patrzyła na męża. Ten bez słowa wpatrywał się w łóżko jedynej córki. Pani Warmer w końcu się ocknęła i spojrzała na młodzieńca. W jej oczach błądziło zakłopotanie.
– Wybacz, Michaelu. Jestem zaskoczona, ponieważ nie pomyślałam, że mógłby to zrobić ktoś inny niż my. Ale oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie. Weźmiesz Ann na spacer, a my w tym czasie pojedziemy po jakieś zakupy dla niej – powiedziała racjonalnie.
– Dziękuję – powiedział pół szeptem.
          W tym momencie drzwi pomieszczenia się otworzyły, a do pomieszczenia weszła pielęgniarka z wózkiem inwalidzkim. Matka Ann odwróciła się do córki i mówiła wolno, jednocześnie migając.
– Pani pielęgniarka się tobą zajmie, a później Michael pójdzie z tobą na spacer. Co ty na to?
          Ann energicznie potwierdziła głową i zaczęła kreślić jakieś znaki w powietrzu.
– Powiedziała, że jest zachwycona – wyjaśniła Isabel patrząc kątem oka na Hayböck.       

*

          Pchał wózek z Ann przed siebie. Kierował się na obszernym, wysłany małymi kamyczkami chodnikiem. Zmierzali do miejsca, gdzie znajduje się małe oczko wodne. To tam, zawsze przebywali pacjenci. Mały park za szpitalem dodawał mu radości i ciepła. Wypielęgnowana, zielona trawa, dokładnie przycięte żywopłoty, kolorowe kwiaty posadzone gdzieniegdzie i to małe, urokliwe oczko wodne, stanowiące punkt centralny, wyglądały jak ogród godny miana ogrodu angielskiego.
          Kiedy byli kilka metrów od małego zbiornika wody, Michael zatrzymał się. Rozłożył koc w kartę na miękkiej trawie, chwycił koszyk, który Ann trzymała na swoich szczupłych kolanach, postawił go obok i ujął dziewczynę za dłonie. Pomógł jej powolnie wstać i przysiąść na przygotowanym wcześniej siedzisku.
– Wygodnie ci? Może chciałabyś jakąś poduszkę? – zapytał spoglądając jej głęboko w oczy.
         
Uśmiechnęła się i pokiwała z przecząco głową. Zaczęła bezgłośnie chichotać.  Przymknął oczy. Przypomniało mu się, że przecież ciemnowłosa piękność go nie słyszy. Pospiesznie wyjął telefon z kieszeni, lecz poczuł jej dłoń na swoim nadgarstku. Pokiwała przecząco głową i poszerzyła uśmiech. Patrzył na nią nie do końca rozumiejąc, o co jej chodzi. Teatralnie westchnęła i ująwszy w dłonie swój telefon, wystukała do niego wiadomość. 


Od Ann:
W porządku. Zrozumiałam. :)  Obejdzie się bez poduszki. Możemy choć raz nie używać tych urządzeń? Chciałabym, żebyś poczuł tę ciszę, co ja. Po prostu pomilczmy.  

          Uśmiechnął się znad ekranu. Skinął głową i wziął do ręki koszyk. Wyjął z niego przygotowany posiłek. Kolejno wyjął kilka pudełek. Ann otwierała ich wieczka i zachwycała się smakołykami. W jednym z nich znalazła szkockie ciasteczka, które tak uwielbiała, w innym naleśniki z nadzieniem, oblane czekoladą. Kolejne pudełko zaopatrzone było w truskawki, a leżące obok niego wypełnione było ciepłą czekoladą. Podniosła wzrok znad truskawek i czekolady i uniosła brew patrząc na Michaela. Wzruszył ramionami, niewinnie się przy tym uśmiechając. W kolejnych pudełkach znajdowały się winogrona, banany w plasterkach i inne pyszności. Największe pudełko, sprawiło jej najwięcej kłopotu z jego otwarciem. Z małą pomocą Michaela po chwili udało jej się zdjąć wieko. Było to pudełko termiczne, a w nim znajdowały się lody. Sześć smaków w sześciu oddzielnych przegródkach. Podniosła zachwycony wzrok na chłopaka. Ten z niemądrym uśmiechem wyjął dwie łyżeczki i uniósł jej na wysokość swej twarzy. Ann pospiesznie chwyciła jedną i zatopiła ją w słodkich lodach.
         
Kiedy tylko jej usta zetknęły się ze słodkim ochłodzeniem, przymknęło powieki i wygięła usta w delikatnym uśmiechu. Delektowała się nimi.  Nie potrafił się powstrzymać. Przybliżył się do niej i subtelnie ucałował jej policzek. Pospiesznie otworzyła oczy. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Znów wytworzyła się ta elektryzująca nić. Dziewczyna przybliżyła się i skradła pocałunek z jego ust. Najpierw delikatnie muskali swe wargi. Dopiero, gdy Ann wyraziła inicjatywę Michael zaczął wędrówkę swego języka w jej ustach. Ich języki tańczyły szalone tango. I w tym momencie skoczek zaczął zastanawiać się, czy oni kiedykolwiek zatańczą takie tango. Kiedy odsunęli się od siebie, zielonooka zauważyła, że z tęczówek Michaela uciekł blask. Uśmiechnęła się do niego ciepło i pogładziła jego policzek. Chwyciła łyżeczkę, nabrała na nią czekoladowych lodów i zatopiła ją w jego ustach. To samo robiła z truskawkami. Maczała je w lepkiej, pysznej czekoladzie, a następnie karmiła go. Poczuła się, jakby była do tego stworzona. Do karmienia go każdego dnia. Do kamienia go każdej nocy. Do karmienia go truskawkami przez całe życie. Ich życie 


          Ann siedziała w swojej sali, którą w pewien sposób traktowała jak swój własny pokój. Michael siedział na stołeczku obok, patrzyli sobie w oczy i trzymali się za ręce. Kreślił kółeczka po jej delikatnej skórze. Ona uśmiechała się na tę pieszczotę. Podczas pikniku po raz pierwszy  porozumiewali się bez słów. Ich pierwszy raz. Kolejny. Nadal tkwili w tym stanie. Jednakże Ann nie wytrzymała. Wyswobodziła dłoń z objęć chłopaka i chwyciła telefon. 

Od Ann:
To był najpiękniejszy piknik w całym moim życiu. :))
 

          Kiedy to odczytał, jego uśmiech się poszerzył. Pospiesznie wystukał odpowiedź.

Od Michael:
Przyznaj się, że jedyny… ;)
 

          Odczytawszy tę wiadomość, znów bezgłośnie się zaśmiała. Michael pomyślał, że chyba nigdy nie znudzi mu się ten widok.  

Od Ann:
Przejrzałeś mnie! :) Ale musisz mi wierzyć, że nigdy nie wymarzyłam sobie piękniejszego pikniku.
 
 

          Kiedy skończył przyswajać to, co napisała dziewczyna, uniósł się i chciał ją ucałować, lecz nie było mu to dane, gdyż do pomieszczenia wparowali rodzice Ann z torbami pełnymi zakupów. 


„Uwierz mi, że jedyne o czym marzę to
Sp
ędzić każdy dzień mojego życia z Tobą w parze”

 
______________________________
Hej Kochane! ;* 
Wiem, że może się Wam nie podobać... :( 
Być może za dużo tej sielanki, ale taki był mój zamysł i starałam się go zrealizować w stu procentach, ale nie wyszło mi tak, jak chciałam. :( 
Zawaliłam, przepraszam. :( 

Co do Waszych blogów, wszystko ponadrabiam. Zaległości są kolosalne, szkoła także pochłania niemal cały mój wolny czas, ale stopniowo kroczek po kroczku będę się u Was zjawiać. Obiecuję! ;* Wiem, że się powtarzam, ale nie chcę, byście pomyślały, że rzucam słowa na wiatr. :) 

Dziękuję że jesteście! ♥ 
Dziękuję za tak wiele komentarzy pod ostatnimi rozdziałami! ♥ 
JESTEŚCIE WIELKIE! ♥ 

Całuję! 
PS. Kto z Was ogląda skoki prosto z Wisły? :D
Mnie niestety jak zwykle pozostaje TV. ;)

20 komentarzy:

  1. Misiu, misiu, misiu, misiu jakie to piękne ♥♥
    Ja wręcz chłonę tę sielankę, i chyba nigdy nie będzie jej tutaj za dużo <3
    Choć coś czuje, że niedługo będzie tutaj bum :c
    Michi jak zawsze cudowny <3
    Ann jak zawsze słodka <3
    A całość jak zawsze idealna <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Rozdział cudowny, genialny świetny... Zakochałam się w nim :D
    Taka sielanka to najlepsze co mogło mi się dziś przytrafić, czytanie o Ann i Michaelu, którzy z rozdziału na rozdział są sobie coraz bliżsi <3 Piknik uważam za niesamowicie udany ^^
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest pięknie, niesamowicie, cudownie *__* (musze dziwnie wyglądać jak czytam, bo moja siostra się podejrzanie na mnie patrzy XDDD)
    Ta sielanka jest fantastyczna, ale tak jakoś czuję, że jeszcze chwila i...
    Dobra, nie mówię XDDD Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawaliłaś? Proszę Cię, nawet tak nie mów. Jest pięknie, cudownie i niech już tak będzie na zawsze ♥ Mnie ta sielanka wcale nie przeszkadza! Ann mimo wszystko jest szczęściarą. I Michi też jest szczęściarzem. Szkoda, że odnaleźli się w takich okolicznościach, że ona nie jest zdrowa, ale widocznie tak było im pisane. I nawet mimo tego świetnie sobie radzą. Ten piknik pokazał, że rozumieją się nawet bez słów i to jest piękne. W ogóle Michi to taki idealny romantyk. Jaki inny facet wpadłby na taki pomysł? Oczywiście, że żaden, tylko on ♥ Niech ta sielanka trwa jak najdłużej, proszę Cię ♥
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! :D
    Ja tam lubię taką sielankę <3
    Bardzo mi się podoba ten rozdział. I nawet nie myśl inaczej :P
    Nie mów, że zawaliłaś, bo naprawdę jest cudnie. Taki piknik chciałaby chyba każda kobitka :D
    Ann jest taka urocza i widać, że Michael wpompował w nią radość i życie. Od razu inna dziewczyna. I śmiem twierdzić, że bardzo mocno zakochana. Z resztą pan skoczek też kompletnie oszalał na jej punkcie. Ale boję się, że to długo nie potrwa. Nie chciałabym tego i mam nadzieję, że się mylę.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :D
    Buziaki :*
    P.S. Znam ten ból. Ja niestety też tylko w TV :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Helou!
    Cudowna sielanka, ale kto by narzekał na nadmiar czegoś takiego??? Ja na pewno nie! Oby jak najdłużej to trwało.
    Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że w trakcie pobytu w szpitalu Ann może wybrać się na taki uroczy piknik.
    Czy ja znowu muszę się zachwycać Michaelem! On jest tak idealny, że aż... nierealny? Istnieją gdzieś na świecie faceci tacy jak on? Nie wiem. Może... Pomarzyć w każdym razie można :-)
    Jeszcze raz proszę - niech ta sielanka trwa jak najdłużej.
    Do następnego.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Ahh nareszcie się zjawiam :D to jest po prostu przeurocze. Ten piknik to naprawdę świetny pomysł. A co do sielanki to je kocham więc... *-*
    Najważniejsze jest to że oboje szaleją na swoim punkcie.
    Czekam na następny
    Buziaki :* !

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobry wieczór. ;*
    Kochana, jak ja Cię zaraz trzepnę, no! Ty wiesz, że ja Cię kocham, ale jeszcze raz mi powiesz, że coś może mi się nie podobać, to... ekchem, lepiej nie mów. ;D A to dlatego, że wszystko jest piękne, cudowne i wspaniałe. ♥
    Wystraszyłam się, tak Ci powiem, kiedy mama Ann nie była do końca zadowolona, że to Michi bierze Ann na spacer. ;o Kurcze, bo jeszcze by tutaj brakowało jakiejś scysji... Ale naszczęście mogłam odetchnąć z ulgą wszystko się udało i... ej! ;c
    Też chcę taki piknik! ;o Bardzo!
    To było takie romantyczne, zwłaszcza moment, kiedy Ann karmiła naszego blondaska. *0* Rozpływam się, normalnie!
    Ale... Kochana moja, co Ty szykujesz? Tutaj piękna sielanka, tak, że człowiek uśmiecha się do siebie, ale coś za tym musi się kryć. Przeważnie tak jest, że po słońcu, nastają ciemne chmury i burze. I na odwrót, ale to wiadomo... Tylko co tym razem?
    Szczerze mówiąc, boję się i to bardzo... ;/
    Czekam na więcej. :) Z niemałym niepokojem, ale czekam! ;D
    Buziam. ;**
    Kocham. <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. ;*
    Nawet nie mów, że cokolwiek zawaliłaś, bo wszystko jest idealnie. Piknik przebił wszystko! Ta dwójka jest tak bardzo dla siebie stworzona, że głowa mała. ;)
    No i cieszy mnie fakt, że jedno uszczęśliwia drugie. Lubię taką sielankę pomiędzy nimi i mam nadzieję, że nie wjedziesz mi nagle z jakimiś komplikacjami, bo pogadamy sobie inaczej. :D
    Czekam na kolejny.
    Buziaki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Melduję się!
    Kochana, jeszcze raz będziesz narzekać, to inaczej porozmawiamy :D Przecież jest świetnie! Ja nie wiem, co ci nie pasuje (odezwała się ta wiecznie zadowolona...), każdy rozdział jest śliczny, więc więcej wiary w siebie i swoje możliwości, które masz ogromne :)
    Piknik był dzisiaj po prostu taką wisienką na pysznym torcie. Jest tak uroczo i cudownie, że aż chce się czytać. I aż chciałoby się, żeby taka sielanka trwała wiecznie... chociaż znając twoją wyobraźnię, niedługo coś się zepsuje. Obym się myliła. Nawet nie próbuj tutaj nam mieszać :D
    Michi... jejciu, czy tacy faceci istnieją naprawdę? Bo mam wrażenie, że chyba jednak nie. Jest tak kochany, że aż w pewnym sensie nierealny. Ann jest ogromną szczęściarą, że ma obok siebie kogoś takiego, na kogo zawsze może liczyć. W dzisiejszych czasach takich ludzi to ze świecą szukać...
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej!
    Rozdział jest niesamowity! Może trochę bardziej słodki niż pozostałe, ale wciąż jest wspaniały, więc nie rozumiem dlaczego Ci się coś w nim nie podoba.
    Twój talent mnie po prostu zabija.
    To jest takie urocze, kiedy Michael troszczy się o Ann. Widać że mu na niej strasznie zależy.
    Mam nadzieję, że teraz będą mogli być razem szczęśliwi, bez nawrotów choroby dziewczyny.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę.
    Buziaki. ;*
    Ps. Przepraszam za kiepski komentarz. ;c Przy kolejnym rozdziale postaram się napisać coś lepszego.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem :)
    Kochana, jak może się nie podobać? Przecież rozdział jest CUDOWNY! ^^
    Uwielbiam taką sielankową atmosferę między Michaelem i Ann.
    Oboje wtedy mogą zauważyć, jak ważni są dla siebie.
    Dziewczyna miała rację. Cisza czasem jest piękna i pozwala nacieszyć się tym co najważniejsze. Obserwuje się drugą osobę bez słów. Można poznać ją od innej strony. Cudowna sprawa!
    Cieszy mnie fakt, iż Blondi z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej uszczęśliwia Ann. To takie kochane i cudowne z jego strony.
    Jej rodzice maja niesamowite wyczucie czasu ;"))
    Mogło zakończyć się pięknie, a tu buum :D
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  13. Witaj Kochana! <3
    Z całego serca przepraszam Cię za ten poślizg :(
    Nie mam już sił do szkoły, do nauki, do pływania i wgl. do wszystkiego...
    Dobra koniec marudzenia xd
    Przechodząc do sedna sprawy, rozdział jak zwykle cudowny, wspaniały, niesamowity, wyjatkowy i obłędny!
    W żadnym wypadku nie ma tu za dużo sielanki. Kiedy Ann i Michael są szczęśliwi to moje serce również się raduje!
    Michi jest przeuroczy, opiekuńczy, troskliwy, romantyczny - normalnie cud! Widać, że ewidentnie wpadł po same uszy.
    Mam nadzieję, że ten piknik będzie takim przełomowym punktem i od teraz będzie już tylko lepiej :)
    Na koniec jeszcze dodam, że z chęcią zobaczylabym tango w wykonaniu Ann i Michaela.
    Aaa i jeszcze bym zapomniała! Jestem ogromnie ciekawa jaka będzie reakcja rodziców Ann kiedy zastali ich w takiej sytuacji :p

    Niecierpliwie oczekuję następnego rozdziału!
    Trzymaj się Kochana ;*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj!

    Mam wszędzie takie zaległości, że nawet nie masz pojęcia. To i tak cud, że w ogóle tu jestem.
    Oczywiście, że przeczytałam. Z czytaniem akurat jest na biężaco, gorzej z komentowaniem. Mam z tym zawsze wielki problem, bo nie umiem pisać o tym, co czuję.
    Rozdział jest świetny, wysoki poziom, styl. Ale ty to wiesz, bo ciągle to piszemy.
    Okej, Michael wciąż nie nawala. Jednak nie miałam racji i wcale nie okazało się, że nasz bohater się wystraszy i ucieknie. Michi to jednak porządny facet. Jest uroczy, kochany, cholernie zakochany. Ann może i jest trochę bardziej skryta, ale ona też jest zakochana. I pewnie byłoby wszystko dobrze, gdyby w tle, gdzieś tam za nimi nie było choroby, bólu i strachu o jutro.
    Wiem, jestem pesymistką. A może realistką. Chciałabym, żeby byli razem zawsze, bez problemów, nieporzumień i cierpienia. Czas pokaże.
    Pewnie rodzice Ann będą niedługo kręcić nosem. Bo Michiego, w ich odczuciu, jest za dużo.

    Pisaj, pisaj. Czekam na następny rozdzial.

    Annie

    Ps - zaprosiłabym Cię do siebie, ale chyba sobie odpuszczę. Jestem pesymistką i nie wierzę, że nadgonisz. Mój ostatni rozdział 26 stron. Wybacz :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Podoba mi się ten sielankowy klimat, chociaż cały czas świeci się u mnie taka czerwoną lampka. Cały czas myślę, że zaraz wydarzy się coś złego. Może to tylko mój charakter, który wszędzie węszy spiski i widzi same czarne scenariusze?
    Piszesz genialnie, co pewnie już wiesz. Pisz dalej, bo na to czekamy ❤

    Buziaki,
    British Lady ♡
    PS. Zapraszam do siebie jeśli masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej :)
    Absolutnie nie chce słyszeć,że coś zawaliłaś! Rozdział jest cudny! (To ja nawalam gdy komentuje z takim opóźnieniem,ale wyobraź sobie,że postanowiłam sie wziąć do nauki xd)
    Jest tak pięknie,słodko i w ogóle brak mi już pięknych słów jakimi mogłabym opisać ten rozdział :))
    Chce kolejny ;P Szybciutko :*
    Weny życzę :**
    Buźka :3
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej :*
    Przepraszam, że jestem dopiero teraz. Ostatnio dopadł mnie potworny leń i nie mam ochoty na dosłownie nic. Rozdział przeczytałam już dawno (chyba nawet w dzień jego publikacji), ale z komentarzem przychodzę dopiero teraz. Wybacz :(
    To było urocze i taka sielanka wcale mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, podoba mi się baaardzo ♥
    Tak, wiem. Komentarz jest beznadziejny. Kolejny będzie lepszy (i szybciej).
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj,
    Przeczytałam Twoje rozdziały od początku i chciałabym Cię pochwalić za duże pozytywne emocje, jakie u mnie wywołałaś. Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie. Akcja jest świetnie zbudowana, a dialogi dobrze opisane. Czytając jednym tchem, oderwałam się od rzeczywistości. Dzięki tobie przeniosłam się do innego świata. Dziękuję! Cieszę się, że tutaj trafiłam. Czekam na kolejny rozdział.
    Życzę dużo weny i zapraszam do mnie. Pojawiło się nowe opowiadanie o tematyce wojennej.
    www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com

    Dołączam fragment dla zachęty:
    „W końcu wyławiam spojrzeniem moją siostrzyczkę. Moje kochane maleństwo. Na miękkich nogach podchodzę bliżej. Ciężko oddycha, patrząc otępiale na sufit. Na jej białej koszulce przeziera czerwona, powiększająca się plama. Zdejmuję opaskę z ramienia i zakładam ją na ranę. Basia przygląda się mi z apatią, po czym wydaje z siebie ostatnie tchnienie. Chlipię, gdy zamykam na zawsze jej dziecięce oczy. Gdybym wtedy wzięła siostrzyczkę ze sobą, to z pewnością by dalej żyła…”

    OdpowiedzUsuń
  19. Witam tak późno,za co bardzo przepraszam :(
    Jest mi wstyd za ten chroniczny brak czasu :(
    A teraz odłóżmy moje rozterki na bok i skupmy się na rozdziale,który tym razem wywołał u mnie...śmiech?zachwyt?rozczulenie?ooo tak...te trzy słowa i tak nie oddają piękna tego rozdziału
    Ten piknik był niesamowity,udowodnił on że nie potrzebne im są słowa aby czuć się dobrze w swoim towarzystwie...wystarczyła im obecność tej drugiej osoby będąca dla obojga jakby to dobrze ująć...tlenem?
    Tak to dobre określenie
    Ciekawi mnie co będzie dalej bo znając Ciebie nie pozostawisz na długo sielanki :D
    Dlatego lecę czytać kolejny rozdział :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja też chciałabym taki piknik. Owoce, czekoladę, lody, Michaela... haha ;D Urocza z nich para, szczególnie, kiedy starają się porozumiewać bez telefonów czy liścików, to takie... intymne? Chyba mogę to tak nazwać. Bo to prawie jak czytanie w myślach. Wyczytywanie każdej zmiany nastroju z mimiki, ruchów, drobnych gestów. To fascynujące.
    Mam nadzieję, że rodzice Ann nie znielubią teraz Michaela przez to, że kradnie im córkę. ;)
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń