Drogi Michaelu!
Jak powinnam postąpić?
Jeszcze nigdy nie spotkałam osoby, która dążyłaby do swego z uporem maniaka. Nie poznałam takiej osoby, aż do dnia, w którym po raz pierwszy zjawiłeś się w mojej sali.
Myślisz, że jesteś zwycięzcą?
Mylisz się.
Przed Tobą jeszcze bardzo długa droga.
Jak powinnam postąpić?
Jeszcze nigdy nie spotkałam osoby, która dążyłaby do swego z uporem maniaka. Nie poznałam takiej osoby, aż do dnia, w którym po raz pierwszy zjawiłeś się w mojej sali.
Myślisz, że jesteś zwycięzcą?
Mylisz się.
Przed Tobą jeszcze bardzo długa droga.
Ann.
∞
Nie mógł się pogodzić z
poprzednim listem Ann. Nie powinien się nią interesować? Dlaczego? Przecież
jest wyjątkowa. Siedział na kanapie, stopy miał wsparte na stoliku do kawy, a
głowę zawieszoną na oparciu sofy. Analizował jej komunikat. Zareagowała źle. A
może zrobił zbyt wielki krok na przód? Był na siebie wściekły.
Ann jest młodą kobietą, dość niefortunnie doświadczoną przez los. Jest głucha. Nie słyszy. Ponad to jest chora. Leży w szpitalu. Jak mógł uważać ją za zwykłą dziewczynę. Jest niezwykła. Jest inna. Wyjątkowa. Wspaniała. Zdał sobie sprawę ile miejsca w jego głowie zajmują myśli o niej.
Przeczesał włosy palcami i westchnął głośno. Co powinien zrobić? Było grubo po dwudziestej. Podniósł się z kanapy, zamknąwszy dom, wsiadł do swojego audi.
Błyskawicznie znalazł się pod budynkiem szpitala.
Stanął przed rozsuwanymi drzwiami. Ponownie powitały go młode recepcjonistki, obwieszczające mu, że godziny odwiedzin już minęły i zachęciły, by przyszedł następnego dnia.
– Pani nie rozumie, ja MUSZĘ spotkać się z dziewczyną z pokoju numer siedem – cedził przez zaciśnięte zęby.
– Och, doskonale to rozumiem, ale niestety takie są przepisy. Musi pan przyjść jutro. Godziny odwiedzin zaczynają się od siódmej – jej miły i serdeczny ton działał na niego jak płachta na byka.
Czuł narastający gniew.
– Czy ja nie wyraziłem się jasno? – warknął uderzając otwartą dłonią w pulpit.
Kobieta podskoczyła. Oczy powiększyły jej się do wielkości pięciozłotówek. Zauważył, że oddech przyspieszył. Przełknęła niepewnie ślinę. Wystraszył ją. Bardzo szybko tego pożałował.
– Co się tutaj dzieje? – usłyszał za sobą.
Odwrócił się i zobaczył ją. Miłą pielęgniarkę, z którą wcześniej miał do czynienia. Jej pełna dezaprobaty mina zrzedła, gdy zobaczyła kto przed nią stoi.
– Och, panie Michaelu. Co pana tutaj sprowadza? – zapytała miękko.
– Chcę się zobaczyć z Ann – wychrypiał.
– Przykro mi, godziny odwiedzin już dawno minęły. Musi pan przyjść jutro – powiedziała rzeczowo.
– Proszę…
Jego spojrzenie było pełne skruchy i bólu. Chciał się z nią zobaczyć. Pragnął tego jak niczego innego. Pielęgniarka w średnim wieku dostrzegła to wszystko w jego oczach. Przechylając głowę na bok, zrobiła zatroskaną minę. Cmoknęła i wypuściła powietrze z płuc.
– Dobrze. Ale ma pan nie więcej niż dwadzieścia minut.
– Dziękuję! – ożywił się, podszedł do niej i dał jej soczystego buziaka w policzek.
Była zdezorientowana, a jednocześnie rozbawiona jego zachowaniem. On jednak nie zwracał już na to uwagi. Przecinał korytarz w kierunku drzwi numer siedem.
Stanął przed nimi i wziął głęboki oddech. Nie wahał się. Szkoda na to czasu. Pewny siebie nacisnął klamkę. Leżała na łóżku zwrócona w stronę okna. Była skulona w kłębek. Serce zmiękło mu na ten widok. Cicho zamkną za sobą drzwi i podszedł do jej łóżka. Dopiero, kiedy był niespełna metr od niej zauważył, że jej ciałem wstrząsał szloch.
Wyciągnął dłoń w jej kierunku i dotknął jej ramienia. Błyskawicznie się odwróciła. Jej blada twarz była jeszcze bardziej biała. Oczy miała czerwone i podpuchnięte. Policzki lśniły jej od łez. Była zdziwiona, że go widzi. Uniosła dłonie ku górze i zaczęła kreślić znaki. Nie wiedział, co ma na myśli. Pokręcił głową i powiedział:
– Przepraszam, ale nie rozumiem, co do mnie mówisz…
Zrobiła minę, jakby o czymś sobie przypomniała. Przymknęła szczelnie powieki i podniosła się do pozycji siedzącej i chwyciła ten sam różowy zeszycik, co zwykle. Pospiesznie stawiała w nim litery. Podała mu notes.
Ann jest młodą kobietą, dość niefortunnie doświadczoną przez los. Jest głucha. Nie słyszy. Ponad to jest chora. Leży w szpitalu. Jak mógł uważać ją za zwykłą dziewczynę. Jest niezwykła. Jest inna. Wyjątkowa. Wspaniała. Zdał sobie sprawę ile miejsca w jego głowie zajmują myśli o niej.
Przeczesał włosy palcami i westchnął głośno. Co powinien zrobić? Było grubo po dwudziestej. Podniósł się z kanapy, zamknąwszy dom, wsiadł do swojego audi.
Błyskawicznie znalazł się pod budynkiem szpitala.
Stanął przed rozsuwanymi drzwiami. Ponownie powitały go młode recepcjonistki, obwieszczające mu, że godziny odwiedzin już minęły i zachęciły, by przyszedł następnego dnia.
– Pani nie rozumie, ja MUSZĘ spotkać się z dziewczyną z pokoju numer siedem – cedził przez zaciśnięte zęby.
– Och, doskonale to rozumiem, ale niestety takie są przepisy. Musi pan przyjść jutro. Godziny odwiedzin zaczynają się od siódmej – jej miły i serdeczny ton działał na niego jak płachta na byka.
Czuł narastający gniew.
– Czy ja nie wyraziłem się jasno? – warknął uderzając otwartą dłonią w pulpit.
Kobieta podskoczyła. Oczy powiększyły jej się do wielkości pięciozłotówek. Zauważył, że oddech przyspieszył. Przełknęła niepewnie ślinę. Wystraszył ją. Bardzo szybko tego pożałował.
– Co się tutaj dzieje? – usłyszał za sobą.
Odwrócił się i zobaczył ją. Miłą pielęgniarkę, z którą wcześniej miał do czynienia. Jej pełna dezaprobaty mina zrzedła, gdy zobaczyła kto przed nią stoi.
– Och, panie Michaelu. Co pana tutaj sprowadza? – zapytała miękko.
– Chcę się zobaczyć z Ann – wychrypiał.
– Przykro mi, godziny odwiedzin już dawno minęły. Musi pan przyjść jutro – powiedziała rzeczowo.
– Proszę…
Jego spojrzenie było pełne skruchy i bólu. Chciał się z nią zobaczyć. Pragnął tego jak niczego innego. Pielęgniarka w średnim wieku dostrzegła to wszystko w jego oczach. Przechylając głowę na bok, zrobiła zatroskaną minę. Cmoknęła i wypuściła powietrze z płuc.
– Dobrze. Ale ma pan nie więcej niż dwadzieścia minut.
– Dziękuję! – ożywił się, podszedł do niej i dał jej soczystego buziaka w policzek.
Była zdezorientowana, a jednocześnie rozbawiona jego zachowaniem. On jednak nie zwracał już na to uwagi. Przecinał korytarz w kierunku drzwi numer siedem.
Stanął przed nimi i wziął głęboki oddech. Nie wahał się. Szkoda na to czasu. Pewny siebie nacisnął klamkę. Leżała na łóżku zwrócona w stronę okna. Była skulona w kłębek. Serce zmiękło mu na ten widok. Cicho zamkną za sobą drzwi i podszedł do jej łóżka. Dopiero, kiedy był niespełna metr od niej zauważył, że jej ciałem wstrząsał szloch.
Wyciągnął dłoń w jej kierunku i dotknął jej ramienia. Błyskawicznie się odwróciła. Jej blada twarz była jeszcze bardziej biała. Oczy miała czerwone i podpuchnięte. Policzki lśniły jej od łez. Była zdziwiona, że go widzi. Uniosła dłonie ku górze i zaczęła kreślić znaki. Nie wiedział, co ma na myśli. Pokręcił głową i powiedział:
– Przepraszam, ale nie rozumiem, co do mnie mówisz…
Zrobiła minę, jakby o czymś sobie przypomniała. Przymknęła szczelnie powieki i podniosła się do pozycji siedzącej i chwyciła ten sam różowy zeszycik, co zwykle. Pospiesznie stawiała w nim litery. Podała mu notes.
Co tutaj robisz?
Spojrzał na nią.
Penetrowała jego twarz. Nie słyszała co do niej mówi, ale wydawała się umieć
czytać z jego mimiki. Uśmiechnął się lekko i spuścił wzrok na kartkę.
Wiem, że nie chcesz, żebym
tutaj przychodził, ale nie rozumiem dlaczego…
Widząc długie zdanie
westchnęła. Bez zastanowienia zaczęła bazgrać odpowiedź.
Ja też wielu rzeczy nie
rozumiem.
Nie był pewien jak to przyswoić.
Zmarszczył czoło i popatrzył na nią. Cmoknęła z dezaprobatą i wyrwała mu
notesik.
Nie przychodź tutaj.
Jej twarz nie była już tak
subtelna. Wydawała się być zła. Na niego? O to, że przyszedł? Wolał się
upewnić. Napisał:
Jesteś zła?
Przymknęła na chwilę
powieki.
A Ty byś nie był, gdyby
ktoś nie szanował tego, co do niego mówisz?
Poczuł się jakby ktoś
wymierzył mu siarczysty policzek. Rozchylił usta i przez Kika sekund wpatrywał
się w krągłe listery naskrobane przez Ann.
Zainteresowałaś mnie.
Podał jej zeszyt.
Wstrzymała oddech, widząc te słowa. Popatrzyła na niego. Pokręciła przecząco
głową. Dotknęła jego kolana. Poczuł jak przeszywa go prąd. Oderwała od niego dłoń i ponownie
zatopiła długopis w białej kartce.
Właśnie dlatego nie
powinieneś tutaj przychodzić.
W gardle wyrosła mu wielka
gula. Dlaczego? Przecież to nic dziwnego, że wzbudza zainteresowanie mężczyzn.
No chyba… chyba, że… Nie, to nie możliwe. Z pewnością interesują ją mężczyźni.
Gdyby tak nie było, nie przyjęłaby od niego kwiatów. Odpowiedział:
Jesteś bardzo tajemnicza.
Uśmiechnęła się pod nosem.
Udało mu się ją rozbawić. Miała piękny uśmiech.
Tak mówią.
Czyżby z nim flirtowała?
Oczy mu zaiskrzyły, a serce przyspieszyło tempa.
Skoro nie chcesz, żebym
przychodził, pozwól mi chociaż pisać listy.
Pokręciła głową. Spojrzał
na nią pytająco. Uniosła długopis i napisała dwa słowa, które zatrzymały mu
akcję serca.
Jutro wychodzę.
Zaczął panicznie wodzić
wzrokiem po sali. Po jej ścianach, oknach, po krajobrazie za nimi… Szukał
jakiegoś ratunku. Szybko przycisnął długopis do papieru i nabazgrał:
Podaj mi Twój adres.
Pokiwała przeczącą głową.
Znowu oblał ją pytającym spojrzeniem. Odpowiedziała:
W ogóle się nie znamy.
Przełknął ślinę. Musiał
przekonać ją do swoich racji.
Jak mamy się poznać, skoro
nie pozwalasz mi przychodzić?
Przeczytała te słowa i
spojrzała w jego tęczówki. Przygryzła dolną wargę. Wyglądała wtedy tak pięknie.
Wzruszyła ramionami. Nadal wpatrywała się w niego. Wziął leżący na jej kolanach kajecik i znowu
zaczął na nim pieczołowicie coś zapisywać. Kiedy skończył z subtelnym uśmiechem
podał go jej.
W takim razie zróbmy
inaczej. Kiedy wyjdziesz ze szpitala i nabierzesz siły, przyjdź do mnie. Napiszę Ci mój adres. Bardzo zależy mi na spotkaniu. Jeśli nie będziesz gotowa na
spotkanie u mnie, napisz. Spotkamy się na bardziej neutralnym gruncie.
Po przeczytaniu jeszcze
długo wpatrywała się w kartkę. Wyglądała, jakby analizowała jego słowa. Po kilku
sekundach, a może i minutach, podniosła wzrok i utkwiła go w jego oczach.
Uśmiechnęła się delikatnie. To już drugi raz tego wieczoru. Skinęła nieznacznie
głową.
Serce zaczęło mu mocniej bić, a tętno przyspieszyło. Obdarzył ją szerokim uśmiechem. Ich spojrzenie było tak elektryzujące, że żadne nie mogło oderwać od drugiego oczu. Wszystko prysło, gdy do pomieszczenia weszła skośnooka pielęgniarka.
Serce zaczęło mu mocniej bić, a tętno przyspieszyło. Obdarzył ją szerokim uśmiechem. Ich spojrzenie było tak elektryzujące, że żadne nie mogło oderwać od drugiego oczu. Wszystko prysło, gdy do pomieszczenia weszła skośnooka pielęgniarka.
– Panie Michaelu, już na
pana czas – powiedziała delikatnie.
Skinął głową i podniósł się z krzesła. Pospiesznie wyrył na białej kartce swój adres. Ann cały czas go obserwowała. Nachylił się i złożył przelotny pocałunek na jej policzku. Zesztywniała.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, nadal czuł miękkość jej skóry na swych wargach.
Skinął głową i podniósł się z krzesła. Pospiesznie wyrył na białej kartce swój adres. Ann cały czas go obserwowała. Nachylił się i złożył przelotny pocałunek na jej policzku. Zesztywniała.
Kiedy zamknął za sobą drzwi, nadal czuł miękkość jej skóry na swych wargach.
„Pomyśl
o jutrze
Musimy przestać walczyć o kolejny dzień
Zapomnij o smutkach.”
Musimy przestać walczyć o kolejny dzień
Zapomnij o smutkach.”
_________________________
Hej Kochane! :*
Jestem! :) Jak Wam się podoba? A może się nie podoba? Czekam na Waszą opinię. :)
Chciałabym napisać wyjaśnienie, bo to może być niejasne.
List na samej górze jest tym, który Michael dostał po tej wizycie w szpitalu. To nie nad nim roztkliwiał się na początku tego rozdziału. Rozpaczał nad listem z wspomnienia trzeciego. ;)
I tak będzie za każdym razem. Na początku jest list, a pod nim historia, która wydarzyła się przed napisaniem przez Ann wiadomości. Każda z tych historii powodowała, że Ann pisała. :)
List na samej górze jest tym, który Michael dostał po tej wizycie w szpitalu. To nie nad nim roztkliwiał się na początku tego rozdziału. Rozpaczał nad listem z wspomnienia trzeciego. ;)
I tak będzie za każdym razem. Na początku jest list, a pod nim historia, która wydarzyła się przed napisaniem przez Ann wiadomości. Każda z tych historii powodowała, że Ann pisała. :)
Na samym początku to podkreślałam, ale może być to nie do końca jasne, dlatego powtarzam to tutaj. :*
Kochane, ja już praktycznie mam przerwę świąteczną, bo w poniedziałek jadę do kina, a we wtorek mam Wigilię klasową, więc cały weekend spędzę nad Waszymi bogami. :) Postaram się wydostać z tych kolosalnych zaległości. ;)
A jak Wam idą przygotowania do świąt? :) Pierniki upieczone? Pokoje posprzątane? Prezenty kupione? :))
Całuję!
O jeju, jeju, jeju *.*
OdpowiedzUsuńJakie to wspaniałe i piękne ♥
Michi widać, że mu zależy? chyba tak to odpowiednie słowo. Widać, że Ann bardzo go zainteresowała a on? Jest jednym z nielicznych przykładów chłopaków, którzy nie patrzą tylko na "dupę" i "cycki" jak to jednak większość robi :))
Cudowne ♥
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buźka :****
Hejoł, Skarbie! ;*
OdpowiedzUsuńOddaj mi choć 1/4 Twojego geniuszu, proszę! *0*
Jesteś genialna, wspaniała, mistrzowska, fantastyczna, no WOW! Nadal nie mogę wyjść z podziwu i wiesz co? Zastanawiam się czy kiedykolwiek to nastąpi. :)
Michael jest niesamowitym mężczyzną. Taki typ, rodem z romantyzmu, naprawdę. Kieruje się emocjami, uczuciami i głosem serca. Takich ludzi brakuje... Niestety... Zwłaszcza mężczyzn, a on? Walczy o Ann w taki sposób, że nie można się nadziwić, naprawdę. Idzie pod prąd, nieważne są dla niego przeciwności losu i kłody rzucane pod nogi przez życie, trzymając się stale Ann, która jasno daje mu do zrozumienia, że nie szuka związku.
A Ann? Kruszynka- takie pierwsze mam z nią skojarzenie. I czym ona zawróciła tak Michaelowi w głowie? Czymś, co ma w sobie. To dowód na to, że mini i szpilki nie są jedyną metodą. Mam wrażenie, iż nasza bohaterka nie wierzy w to, co się dzieje... Zapewne wcześniej nie miała kontaktów z chłopcami aż takiego, jaki proponuje jej Michi. Stąd ta nieśmiałość, a także to z natury zamknięta osoba i o tym nie wolno zapomnieć.
Iii... Juhu! ;D Ann wychodzi ze szpitala? :D Czyli, że jej się polepsza? Świetnie! ;D:D:D:D Mam nadzieję, że nie zbagatelizuje zaproszenia Michaela i spotkają się normalnie, jak dorośli ludzie. :))
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;) Będzie się działo. ;]
Czekam, Kochana. ;**
Kocham. ♥♥♥
P.S.: Pierniczki jeszcze czekają. ;c A chciałoby się, chciało już. *.* Chociaż tyle, że prezenty są! ;D
Buziam. :**
Heej!
OdpowiedzUsuńJak ja kocham tą historię *-*
Naprawdę. Jest teraz tyle świetnych blogów że o mój ty synu! :D
Ann nareszcie się uśmiechnęła! Sukces :')Michi jest tutaj niesamowity. Prawdziwy mężczyzna *-* nie poddaje się, mimo tych wszystkich "zakazów"
Ann wychodzi ze szpitala, więc co za tym idzie czuje sie juz lepiej :)) liczę że skorzysta z tego zaproszenia Michaela!
W takim razie czekam na więcej!
Buziaki :*
Hej Kochana! :*
OdpowiedzUsuńWciąż się zastanawiam jakim cudem możesz wpadać na tak genialne pomysły. Jak to robisz? Nigdy, nigdy chyba tego nie zrozumiem... Na, ale przechodząc do wspomnienia:
Michi jest taki słodki, normalnie jak z książek. Dlaczego tacy nie istnieją na prawdę? W każdym razie ja takich nie znam i pewnie nigdy nie poznam.
Walczy i nie zamierza się poddać. Jestem z niego dumna. :)
A jeśli chodzi o Ann, szkoda mi jej. Strasznie szkoda. Jest głucha, a do tego chora. Szpital jest straszy nawet dla "zwykłych" ludzi (wiem z doświadczenia), jak ona musi się czuć.
Ten pocałunek w policzek na końcu był uroczy. ♥
Czekam na więcej!
Buziaki :*
Melduję się ♡
OdpowiedzUsuńO jejciu... kochana, ja nie wiem, jak ty to robisz, ale każdy rozdział jest po prostu takim małym arcydziełem, które mogłabym czytać do znudzenia. Jest cudownie!
Kurczę, szkoda, że tacy faceci jak Michi, występują tylko w wyimaginowanej rzeczywistości, bo trudno w dzisiejszym świecie znaleźć kogoś tak kochanego i uroczego. Podoba mi się ta jego walka, że nie poddaje się tak łatwo i potrafi postawić na swoim. Brawo Michael! :D
Strasznie szkoda mi naszej Ann. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak musi się czuć osoba niesłysząca. To okropne, bo jest się tak jakby więźniem własnego ciała, nie wie się, co dzieje się dookoła. A pomimo tego, jest silna. Cieszę się, że wychodzi ze szpitala, bo to znak, że jednak wszystko idzie w dobrym kierunku. Oby skorzystała z zaproszenia Michaela. Innej wersji nie przyjmuję do wiadomości :D
Czekam na kolejne! ♡
Co do świąt, prezenty tak, porządki tak, tylko... cóż, nie nadaję się do pieczenia pierników, naprawdę. Wolę nie ryzykować, bo to może się źle skończyć :D
Buziaki :**
Jestem! <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest taki... taki kochany, uroczy, słodki... po prostu cudowny!
Michael... taki facet to skarb! Oszalał na punkcie Ann i tak się stara. Nie ma dla niego przeszkód nie do pokonania.
Ann... z pewnością boi się tego co może wyniknąć ze znajomości z Michim, a z drugiej strony przypuszczam, że cieszy się jego zainteresowaniem i nie jest jej całkiem obojętny. Bardzo mi jej szkoda, widać, że nie radzi sobie z tym co ją spotkało. Potrzebuje wsparcia, które może dać jej Michael.
Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
A co do świąt to dopiero dzisiaj zabrałam się za kupowanie prezentów i jeszcze jutro będę kończyć zakupy ;) Pierniki owszem upieczone i udekorowane a porządki? Zrobi się! :D
Życzę weny ;)
Buziaki ;**
Nie mam bladego pojęcia jakim cudem nie trafiłam tu wceśniej. Przebiegłam wzrokiem rozdział i bardzo mi się spodobał. Muszę przeczytać bloga od samego początku.
OdpowiedzUsuńTymczasem apraszam Cię na czternastkę. Kurkowi i Natalii kiełkuje fasolka :)
http://barszcz-z-uszkami.blogspot.com/2015/12/14.html
Zastanawia mnie, dlaczego Ann jest taka skryta. No i co się wydarzyło, że wolałaby, by Michael do niej nie przychodził. Nie wiem, czy na jej miejscu byłabym szczęśliwa, czy nie. Trudno ocenić jej sytuację. Ale chyba cieszyłabym się, że ktoś do mnie zagląda, rozmawia...
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co wyniknie z ich znajomości. ;)
Pozdrawiam! ;*
Witam :*
OdpowiedzUsuńTy masz już wolne a ja w poniedziałek cisnę na test z matmy :P Okropieństwo :'D
Co to rozdziału to oczywiście cudowny :*
Michi bardzo walczy o nią. Nie przeszkadza mu jej choroba,ani to,że ona go odtrąca.
Nie moge sie doczekać ciagu dalszego :*
Buziaki :**
Gabi
Cześć!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny :-) Jednak nie mam ochoty nic pisać, w sensie żadnego komentarza. Wszystko totalnie mnie dobija i ciężko jest mi wykrzesać odrobiny entuzjazmu i chęci do działania. Dobrze, że chociaż ten rozdział pozwolił mi na krótką chwilę oderwać się od rzeczywistości...
Przepraszam, że tutaj wylewam żale, bo nie czas i miejsce na to...
Więc... pozdrawiam i do następnego!
Bardzo fajne :D
OdpowiedzUsuńhttp://magic-of-christmass.blogspot.com/2015/12/barcelona-20122015-roku.html?m=1
zapraszam do siebie :)
Hej kochana :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za spóźnienie,chroniczny brak czasu
Rozdział jak zwykle jest idealny,wręcz niebiański...chciałabym chociaż połowę twojego geniuszu
Ann...bardzo mi się podoba walka Michiego o Ann,nie przeszkadza mu jej choroba i to jest tak pięknie że czasami się wydaje nierealne,jednak są tacy nieliczni
Chciałabym żeby Ann skorzystała z jego zaproszenia :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny ❤
Przepraszam za krótki komentarz,brakuje mi najzwyczajniej w świecie siły na cokolwiek,obiecuję poprawę a następny komentarz będzie dłuższy 😄
No wreszcie mogłam przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńCudownie jak zwykle :*
Oj Michael się nie podda nie,nie :D oby ta historia zakończyła się szczęśliwie :)
Weny ❤
Witaj kochana :)
OdpowiedzUsuńPowracam do Ciebie.Zauroczylam sie forma w jekiej piszesz.Pytanie czy moglo byc inaczej? Jutro nadrabiam zaległości i postawie długi bardziej szczegółowy komentarz.Dzisiaj tylko.Podoba mi sie postawa Michaela.Jest zdecydowany i nie poddaje się.Ann jest skryta ale jej historia mnie ekscytuje.Czuje ze mryje sie za tym cos wiecej.Ann chyba jest zaskoczona propozycja Michaela.Pewnie myslala"zbylam go i sie znoechecil" a tu takie co? Zaimponowal jej wedlug mnie.Stefan powiem...ograniczony,przestraszony wyborem swojego przykaciela ale przeciez jeszcze nikt z nikim nie jest.
Jutro czytam następne.Papa i buźki :***