Strony

piątek, 26 lutego 2016

Wspomnienie czternaste

Drogi Michaelu!
Nawet nie wiesz jak pięknie wyglądasz, gdy śpisz.
Mogłabym wpatrywać się w Ciebie godzinami.
Tak. Teraz czeka mnie nowe życie. Mam nadzieję lepsze.
Spróbujmy, bo już od dłuższego czasu myślę o Tobie poważniej, niżeli tylko  przyjaciel. Jesteś dla mnie kimś znacznie ważniejszym.
Teraz kiedy śpisz, wyglądasz tak niewinnie. Zupełnie nie przypominasz zbója, który skradł coś cennego.
Moje serce.
 

Twoja Ann



          
          Siedział na małym stołeczku obok jej łóżka. Było dobrze po trzynastej. Od przeszczepu minęło kilkanaście godzin, a ona nadal nie otworzyła oczu. Ściskał jej dłoń, bawił się jej palcami, splatał je ze swoimi. Czekał na jakikolwiek gest z jej strony. Jej rodzice poszli na rozmowę z lekarzem, który był u niej jakiś czas temu. Nie było ich dobre piętnaście minut. Zaczął się martwić.
          Zerknął w szybę. Za oknem szalał dość porywisty wiatr. Szaruga osłoniła promienie słońca. Westchnął i utkwił spojrzenie w wyginających się czubkach drzew. Myślał o jej rozwianych przez wiatr włosach. O przymrużonych powiekach, chroniących przed dostaniem się niechcianych opruchów do oczu. Kompletnie zapanowała nad jego umysłem.
          Poczuł lekki uścisk. Uścisk dłoni, w której trzymał rękę Ann. Był niemalże niewyczuwalny. Gwałtownie popatrzył na splot ich rąk. Miał szeroko otwarte oczy. Pospiesznie spojrzał na jej twarz.
          Uśmiechała się do niego. Miała otwarte oczy. Obudziła się! Serce zabiło mu mocniej, a żołądek ścisnął się w ciasny supeł.
– Ann, kochanie! – szepnął.
         
Jej uśmiech się poszerzył.
– Siostro – odezwał się do kobiety siedzącej przy biurku w kącie pomieszczenia. – Śpiąca królewna nam się obudziła.
         
Jak to jest kiedy się czegoś bardzo pragnie, a w końcu się to otrzymuje? Szczęście? Bezgraniczna radość? Euforia? Tak. Tak było z nim. Czekał na to, aż ona otworzy oczy. Czekał na to, aż w końcu zobaczy te piękne krągłe tęczówki. Czekał na to tak samo, jak jej rodzice.

*

           Leżał w łóżku. Myślał o niej. Miał się zdrzemnąć, by rano móc ponownie do niej pojechać. Chciał spędzać z nią jak najwięcej czasu. Lubił na nią patrzeć. Lubił jej towarzystwo. Lubił ich nieme rozmowy. Lubił ją. Bardzo. Z jękiem irytacji położył się na wznak. Wlepił wzrok w biały sufit i myślał. O Ann.
          Wyobrażał ją sobie w czarnej, obcisłej sukience. W klasycznych szpilkach i z kopertową torebką w dłoni. Sceneria? Wykwintna restauracja, skąpana w przyćmionym świetle świec. Uśmiech na jej krwisto czerwonych ustach, z którego wydobywał się ten charakterystyczny bezgłośny śmiech.
          Zatopił się w tej fantazji, a rozmyślanie przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. Odwrócił się na lewy bok i wyciągnął rękę w stronę stolika nocnego, na którym leżał smartfon. 

Od Ann:
Śpisz? Ja jakoś nie mogę. 
 

          Serce mu zatrzepotało. Wstrzymał oddech wciskając klawisze wirtualnej klawiatury.  

Od Michael:
Też nie mogę. ;) Jesteś sama?

          To było pierwsze pytanie, które nasunęło mu się na myśl. Podparł głowę dłonią i wsparty na łokciu wyczekiwał odpowiedzi. Musiał czekać długo. Pomyślał, że Ann jest  bardzo słaba i każdy ruch sprawia jej trudność. Jednakże cierpliwie czekał. 

Od Ann:
Odmeldowałam rodziców do domu. Chciałam, żeby się wyspali. Wyglądali na bardzo zmęczonych. :)
 

           Znowu ta palpitacja serca. Uśmiechnął się do ekranu. 

Od Michael:
A może chciałabyś, żebym wpadł? ;)
 

          Żołądek fikał mu koziołki, oddech przyspieszył, ręce zaczęły się pocić, a usta wygięły się w niemądrym uśmiechu. Ekscytacja wzięła górę. 

Od Ann:
Miałam nadzieję, że o to zapytasz. :)

*

          Wszedł do szpitala. Był niemalże pusty. Kobieta w średnim wieku siedziała przy pulpicie, a wzrok utkwiony miała w monitorze komputera. Nie zwracając na nią uwagi ruszył przed siebie.
– A pan dokąd, przepraszam? – usłyszał szorstki głos kobiety.
– Do Ann Warmer – odpowiedziałem równie chłodno.
– Godziny odwiedzin już dawno się skończyły.
– Ależ droga pani, co to za odwiedziny, skoro pacjentka już śpi? Obiecałem jej rodzicom, że zjawię się tutaj, kiedy tylko będę mógł – powiedział nieco mijając się z prawdą. – Oni obecnie są w domu, tymczasem ja objąłem wartę. Nie mam zamiaru zakłócać spokoju innych pacjentów, ponieważ z tego, co wiem, ona leży sama – mówił rzeczowo.

          Kobieta patrzyła na niego z szeroko otwartymi oczyma. Pokręciła z dezaprobatą głową i wróciła do wcześniej wykonywanej czynności. Z radosnym uśmieszkiem na ustach, skierował się do sali Ann.
          Spojrzał przez szklane drzwi na leżącą postać dziewczyny. Była sama. Przy biurku stojącym w rogu pomieszczenia nie było nikogo. Ann wpatrywała się w sufit. Nie słyszała, że wszedł, dlatego nie oderwała wzroku od ściany. Usiadł przy niej i dopiero wtedy obrzuciła go spojrzeniem. Uśmiechnęła się szeroko i lustrowała jego twarz.
          Lubił, gdy to robiła. Lubił, gdy pochłaniała wzrokiem każdy milimetr jego ciała. Oderwała od niego wzrok lekko się rumieniąc. Chwyciła telefon.

Od Ann:
Szybki jesteś. :)

          Uśmiechnął się i zerknął na nią znad ekranu. Patrzyła na niego. Również delikatnie się uśmiechała. 

Od Michael:
O trzeciej nad ranem ciężko o korki na drodze. :)
 
 

          Bezgłośny śmiech. To co kochał. Pokręciła głową i wbiła wzrok w jego postać. Każdy gest wymagał od niej wiele wysiłku. Widział to, mimo że próbowała za wszelką cenę ukryć trud. Mrugała, a oczy utkwione miała na jego twarzy. Powolnie obróciła się na bok, by było jej łatwiej patrzeć na Michaela. Po kilkunastu sekundach powolnie chwyciła komórkę. Wolno stawiała palce na jej ekranie. 

Od Ann:
Dziękuję, że przyjechałeś. To znaczy dla mnie bardzo wiele…
 
 

          Kiedy oderwał wzrok od ekranu nie mógł uwierzyć w to, co odczytał. Uśmiechnął się subtelnie. Po raz pierwszy wysiliła się na takie wyznanie, będąc z nim „twarzą w twarz”.  Wziął głęboki wdech i z mocno bijącym sercem wpisał wiadomość w ekran urządzenia. 

Od Michael:
Ty znaczysz dla mnie bardzo wiele…
 
 

          Oderwała wzrok od wiadomości. Pokręciła głową. Znów zanurzyła swoje zielone tęczówki w aparacie. Pisała powolnie, ale widać było, iż jej się spieszy. Dopiero po dobrych kilku minutach usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. 

Od Ann:
No widzisz? Dlatego nie chciałam, żebyś do mnie przychodził. Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że zacznę znaczyć dla Ciebie więcej. Nie chciałam tego, bo wiem, że mogę Cię zranić. Ale… Ty też znaczysz dla mnie bardzo wiele…
 
 

          Nie potrafił oderwać wzroku od obszernej wiadomości. Od obszernej wiadomości od Ann. Od obszernej wiadomości od dziewczyny, która wyznała właśnie, że nie jest jej obojętny. Gdy jednak to zrobił na jego twarzy rysował się szeroki, głupkowaty uśmiech. Widząc to, zawtórowała mu. Zaczęła się śmiać. Śmiać, tym swoim bezgłośnym śmiechem. Kiedy się uspokoiła wpatrywała się w niego.
         
Ich spojrzenia były bardzo intensywne. Niemal namacalne. Podniósł się z krzesełka i przykucnął przed nią. Ich oczy były na tej samej wysokości. Przechylił głowę, by patrzeć na nią z tej samej perspektywy, co ona. Zaczął pokonywać dzielącą ich odległość. Kiedy dzieliły ich tylko milimetry zatrzymał się. Wziął głęboki oddech i dopiero wtedy złączył ich usta. Trzeci pocałunek.
          Ich języki się spotkały. Badali ich wnętrza. Zatopiła słabą rękę w jego gęstych, jasnych włosach, a on położył dłoń na jej plecach. Przesunął ją na plecy i przysiadł na skraju szpitalnego łóżka, nie odrywając od niej ust. Ich pocałunek był namiętny, płomienny i pełen uczucia.
          Kiedy się od siebie odsunęli, oboje głośno dyszeli. Jej oczy lśniły. Nabrały bardziej żywego odcieniu. Uśmiechnął się na ten widok. Ona również. Przyłożył lewą dłoń do jej policzka, a prawą sięgnął po telefon. 

Od Michael:
Spróbujmy. 
 

          Zawahała się. Podniosła wzrok znad urządzenia. W jej oczach malował się strach, panika oraz niepewność. Zagryzła dolną wargę. Widząc to, ponownie wystukał wiadomość. 

Od Michael:
Masz przeszczepiony szpik, będziesz zdrowa. Wszystko będzie dobrze. Pozwól nam być szczęśliwymi. Nie masz się już czego bać. 

          Długo analizowała treść nadesłanej przez niego wiadomości. Długo się wahała. Długo się zastanawiała. W końcu odkleiła wzrok od jasnego ekranu komórki i uśmiechnęła się subtelnie. Próbowała podnieść się do pozycji siedzącej. Michael był zdziwiony jej zachowaniem. Niepewnie pomógł jej usiąść i podtrzymywał ją swoim ramieniem, spoczywającym na jej plecach. Niespodziewanie ciemnowłosa splotła dłonie na jego karku i złożyła pełen uczucia pocałunek na jego ustach.
          Był to pocałunek aprobaty. Pocałunek zezwalający na to, czego w głębi duszy oboje pragnęli. Zezwolenie na związek, który mogli wspólnie stworzyć.
          Kiedy ich wargi się rozłączyły długo patrzyli sobie w oczy. Powolnie i delikatnie opadła na poduszkę, odsuwając się na skraj łóżka. Poklepała materac obok, zachęcając go, by położy się obok.
          Chwilkę się zastanawiał. Nie był pewny czy to dobry pomysł. Była taka krucha. Bał się, ze mógł zrobić jej krzywdę. Przygryzł dolną wargę, a ona dotknęła jego policzek. Czując jego skórę pod palcami przymknęła powieki i nieznacznie uniosła kąciki ust do góry. Kiedy odtworzyła oczy pokiwała głową na znak, by się nie wahał.
          Poddał się, skapitulował. Zrzucił buty ze stóp i położył się obok niej. Wtuliła się w jego twardy, umięśniony tors. Biło od niej ciepło. Uśmiechnął się, gdy poczuł jej ciało tak blisko siebie. Tkwili bez żadnych słów, wiadomości. Otaczał ich mrok i głucha cisza. Dopiero w tym momencie zrozumiał, co czuje Ann. Jej całe życie usłane jest taką ciszą.
          Nawet się nie zorientował, kiedy odpłynął do krainy Morfeusza. Sen u boku Ann był taki łatwy...

*

          Otworzył powieki. W pomieszczeniu panował półmrok. Zerknął za okno. Słońce powolnie wschodziło nad horyzont. Uśmiechnął się widząc, różowiące się niebiosa. Spojrzał na swój tors. Leżała na jego klatce piersiowej. Miała zamknięte oczy i miarowy oddech. Spała. Patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Na twarzy wymalowany miał uśmiech. Wziął głęboki oddech, a wtedy głowa dziewczyny wraz z jego klatką piersiową powędrowała do góry. Powolnie wypuścił powietrze z ust. Wyswobodził się z jej uścisku, subtelnie układając ja na łóżku. Okrył ją szczelnie kołdrą, gładząc jej włosy.
          Nachylił się, by wziąć do ręki jednego buta i zauważył białą kartkę. Domyślił się, że to liścik do niego. Musiał zasnąć pierwszy, a ona w porywie chwili napisała do niego wiadomość na papierze. Uśmiechnął się szerzej, schował  kartkę do tylnej kieszeni spodni, szybko wciągnął buty i zniknął za drzwiami pomieszczenia nim ktokolwiek zorientuje się, że wszedł tam bez pozwolenia. 

Zamknij na chwilę oczy nie myśl o tym, czy boisz się czy nie”

***********************************
Hej Kochane! ;) 
Przybywam z czternastką. :) 
Jak Wam się podoba? A może Wam się nie podoba? :) 
Czekam na opinie, nawet te krytyczne, bo wiem, że ten rozdział pozostawia wiele do życzenia. :( :* 

Pięknie dziękuję za tak wiele wyświetleń w ostatnim czasie i tak dużo komentarzy pod ostatnim wspomnieniem. Jesteście cudowne! ♥ I czujne! :D 
Witam serdecznie także nowe czytelniczki, które w ostatnim czasie tutaj zagościły. ♥
Dzięki Wam chce mi się pisać. ♥

Całuję!